6.06.2015

#4

Ostatnie dwa tygodnie była dla niej koszmarne. Jej życie było tak ponure i szare, że przyzwyczaiła się już do ciemności. Celowo nawet zasuwała żaluzje w pokoju podczas słonecznego dnia. Odłączyła się kompletnie od życia. Nie rozmawiała z nikim. Nie wpuszczała do pokoju swojego brata. Unikała za wszelką cenę matki, bo dobrze widziała, że kiedy ją spotka, znów powtórzy się to samo. Prawie w ogóle nie jadła, właściwie to  tylko czasami, kiedy słyszała, że na dole jest cicho. Wtedy w spokoju mogła pójść do kuchni. Andreas wiele razy przynosił jej coś, ale ona nie pozwalała na to, żeby przekroczył chodź o milimetr próg jej pokoju. Wiedziała, że dłużej tak nie wytrzyma, przecież to było nienormalne. Jej stan psychiczny już dawno spadł po niżej zera. Miała depresję, jednak nie chciała przyjąć tego do siebie. Przecież była w dobrym stanie. Wyłączyła tylko telefon i rzuciła go gdzieś w kąt. Odłączyła internet w pokoju. Od dwóch tygodni nie zamieniała z nikim słowa. Do tego wszystkiego miała tak dużo siniaków na ciele, że nie wiedziała czy jej kolor skóry był taki jak u każdego, cielisto-kremowy czy fioletowo-zielony. Zaczęła brać leki uspokajające, po tym, jak nie mogła przespać kolejnej nocy. Ale przecież dalej uważała, że wszystko było w porządku. Okłamywała samą sobie i czuła się z tym źle. Bo jak można udawać kogoś kim się nie jest? Ona jednak mogła, bo wychodziło jej to doskonale...



- Co się z nią dzieje? - Andreas rozmawiał ze swoją matką. 
- Nie mam pojęcia, przejdzie jej pewnie niedługo, już nie raz tak miała.
- Dlaczego tak mówisz? Przecież jest naprawdę słabo. Ostatnio mi mówiła, że ma jakieś problemy, o których dowiem się w swoim czasie. Nie wiem co z nią jest, jeszcze ostatnio się pokłóciliśmy i nie rozmawiamy ze sobą dłuższy czas. - jego mama patrzyła się na niego z kamienną twarzą. Nie wiedziała które zdanie ją bardziej dziwiło.
- Mówiła Ci coś konkretnego? 
- Nie. Za dwa dni są święta a ona dalej tam siedzi. Idę chyba drzwi wyważyć od jej pokoju, bo nie wiem już co robić. - Andreas w końcu zmądrzał. Chciał porozmawiać za wszelką cenę z siostrą, bo był świadomy tego w jakim była stanie. Zastanawiał się tylko, dlaczego to musiało zajść, aż tak daleko, żeby zrozumiał swój błąd. A może on go wcale nie zrozumiał? Może po prostu chciał, żeby w końcu przestała się zachowywać ja mała dziewczynka. - Otwórz te drzwi! - uderzył pięścią w szybę w drzwiach. - Przysięgam Ci, że jeśli zaraz nie otworzysz tych jebanych drzwi to je wyważę. - znów przeklinał w domu. Miał w zwyczaju, że używał brzydkich słów, ale tylko w towarzystwie kolegów, nigdy nie robił tego przy Celii. - Słyszysz co do Ciebie mówię? - nie dostawał żadnego sygnału z jej strony. Uderzył mocno pięścią w szybę, która się stłukła, raniąc mu przy tym dłoń. Nakierował ręką na klucz z drugiej strony drzwi. Przekręcił go i wszedł do jej pokoju. - Ja pierdolę... - jego siostra leżała nieprzytomna na łóżku. Nie poruszała się. - Celia, Celia! - krzyczał na cały głos. - Obudź się, proszę. - podszedł do niej i zaczął nią potrząsać. - Przepraszam Cię - uronił jedną łzę. W tej chwili zrozumiał kim dla niego była. - Nie rób mi tego...




Kiedy się obudziła, od razu spostrzegła, że znajduje się w szpitalu. Paliły się jaskrawe światła, za oknami panowała ciemność. Była podłączona do kroplówki. Leżała na łóżku, które było niewygodne. W okół typowe dla szpitala, barwy zgniłej zieleni. Leżała w pokoju z czterema innymi osobami. Uniosła się lekko do góry, naciskając jakiś guzik z lewej strony łóżka. Popatrzyła na kobietę w wieku zbliżonym do swojego. Rozmawiała z jakimś mężczyzną, który trzymał ją za rękę. Wyglądali na szczęśliwych. Cały czas uśmiechali się do siebie. Patrząc chwilę na nich, Celia spojrzała na koniec swojego łóżka, przy którym stało jedno krzesełko. Nikogo przy niej nie było. Zresztą czego mogła się spodziewać. Andreas i jej matka nienawidzili jej, a z Fannemelem nie miała żadnego kontaktu. Skąd miałby wiedzieć, że Celia leży teraz w szpitalu? Usiłowała sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazła, jednak nic nie mogła skojarzyć. Przecież jej każdy dzień w ostatnich dwóch tygodniach wyglądał tak samo, więc nie wiedziała nawet jak długo tutaj była. Znów obniżyła łóżko i zamknęła oczy. Nie mogła tego wszystko zrozumieć. Dlaczego to właśnie ona musiała znosić to wszystko? Jest tylko osób na świecie, a to ona miała te problemy, których nie życzyła nawet najgorszemu wrogowi. W ciągu dwóch, pieprzonych tygodni, zniszczyła najpiękniejszą przyjaźń świata. W ciągu dwóch, pieprzonych tygodni, zniszczyła najpiękniejsze uczucie rodzinnej miłości. Nie była w stanie myśleć o tym wszystkim. Zerwała się dopiero kiedy poczuła dotyk na swojej dłoni. Usiadła i wytrzeszczała oczy ze zdziwienia. Jej brat siedziała na stołku obok niej i trzymał ją za rękę. Patrzyli na siebie ślepo. Tak jakby w ogóle nie istnieli. Nie potrafili zebrać w sobie odpowiednich słów. Cisza między nimi powodowała niezręczność. Tak dawno nie byli sobie bliscy. Andreas się uśmiechnął i westchnął głęboko. Był przygotowany na to, że to on będzie musiał zacząć całą rozmowę.
- Przepraszam Cię... - opuścił głowę i wpatrywał się w podłogę. Celia ścisnęła mocniej jego dłoń i przysunęła się do niego usiłując wstać - Nie podnoś się. Lekarz zabronił ci wstawać na razie. Pójdę i go zawołam bo prosił, żeby go powiadomić, kiedy się obudzisz. 
- Nie idź, zostań ze mną. - miała racja. Stjernen chciał po prostu uciec, bo mimo wcześniejszych prób ułożenia rozmowy z Celią, dalej nie wiedział co chciał jej powiedzieć. Weź się w garść, idioto! 
- Kocham Cię najmocniej na świecie. Nie potrafię wyjaśnić swojego zachowania w ostatnim czasie. Jestem totalnym kretynem. Zostawiłem Cię w najgorszym dla Ciebie momencie, a powinienem być przy Tobie i sprawić, żebyś czuła się lepiej. Nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu martwię się o Ciebie, bardzo. Chyba dlatego usiłowałem wyciągnąć coś z Ciebie. Przysięgam Ci, że więcej tego nie zrobię. Chcę, żebyś była szczęśliwa, dlatego dam Ci czas. Powiesz mi o wszystkim, kiedy będziesz uważała to za stosowne. Proszę Cię tylko o jedno. Wybacz mi wszystko to, co działo się ostatnio. Chcę znów być Twoim bratem, kochającym bratem. 
- Jesteś nim cały czas, tylko na chwilę o tym zapomniałeś. - myślała nawet o tym żeby powiedzieć mu o wszystkim właśnie teraz, jednak wiedziała, że jak wróci do domu, znów będzie to samo.
- Dlaczego nic nie jadłaś? Lekarze stwierdzili, że jesteś zagłodzona, zresztą strasznie to widać.
- To chyba wszystko przez te emocje. Mam nadzieję, że przytyję przez święta - uśmiechnęła się. - Właśnie - zdała sobie sprawę, że zapomniała o kim bardzo ważnym - Rozmawiałeś z Andersem?
- Tak, dzwoniłem do niego jakieś pół godziny temu, powiedział, że przyjedzie jak tylko wyrwie się z domu.
- Pogodziliście się? 
- Tak, trzy dni temu. 
- Nareszcie! Zmądrzałeś widzę.
- Chyba masz rację - zaśmiał się.
- W ogóle ile tutaj już jestem? 
- Od rana. Poszedłem do Ciebie bo naprawdę zacząłem się mocno martwić. Wybiłem szybę w drzwiach - pokazał jej zabandażowaną rękę - i otworzyłem je. Jak wszedłem to leżałaś nieprzytomna na łóżku. Dotarło wtedy do mnie dużo. Ale najważniejsze, że wszystko już w porządku.
- Racja - uśmiechnęła się.
- W ogóle to mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie.
- O co chodzi?
- Pokłóciłaś się z mamą? - nie sądziła, że zejdzie do tego tematu.
- Nigdy nie miałam z nią jakiegoś zaskakującego kontaktu, nie to co z tatą, więc jest chyba normalnie.
- No bo ostatnio, jak z nią rozmawiałem o Tobie i Twojej sytuacji, to nie wyglądała na przejętą.
- Czyli jak zawsze. Nawet nie raczyła odwiedzić mnie w szpitalu, więc o czym tu rozmawiać.
- Nie sądziłem, że macie aż taki kontakt.
- No wiesz, Ciebie często nie ma w domu. Właściwie to nie mówiłam Ci jeszcze, że w pierwszy dzień świąt lecę do Niemiec.
- Do taty?
- Tak i chciałabym, żebyś leciał ze mną.
- Nie ukrywam, że też miałem taki plan już trochę wcześniej, bo zakładałem, że moja forma będzie lepsza i wystartuję w Turnieju Czterech Skoczni, ale jak sama widzisz, startuję w Pucharze Kontynentalnym i 27 mamy zawody w Engelbergu. Mogę wpaść do was na dwa dni po zawodach i potem wrócę do Lille bo chciałbym sylwestra i Nowy Rok świętować z Elisabeth.
- Tak by było najlepiej. Chciałabym w tym sezonie jechać na cały turniej. Oberstdorf mam pod nosem, Ga-Pa półtorej godziny drogi, Innsbruck nieco ponad dwie, a w Bischofshofen wzięłabym jakiś hotel. Tata stwierdził, że weźmie urlop w pracy, także będę z nim jeździć wszędzie, albo pożyczę samochód - zaśmiała się. - Potem jeszcze Bad Mitterndorf mam pod nosem, ale to już chyba za długo.
- Nie no po turnieju wracaj, bo będę tęsknić. - i właśnie takiego Andreasa potrzebowała. - A jak z biletami, przecież mnie nie będzie to FIS Family nie obowiązuje.
- Zapomniałeś, że Anders jest moim przyjacielem, to też obowiązuje - uśmiechnęła się, bo właśnie jego zobaczyła we framudze drzwi jej pokoju. Ruszył zwinnie w jej stronę i stanął obok Andreasa. Stał w ciszy nie odzywając się. Jego wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji. Celia cały czas się uśmiechała do niego, jednak on tego nie odwzajemniał. Wchodzą do pokoju w którym leżała, kamień spadł mu z serca, kiedy zobaczył ją zdrową i uśmiechniętą, co było dla niego najważniejsze. Nie uszło jego uwadze, jej totalne wychudzenie. Jednak był na nią mimo wszystko wściekły, czego nie ukrywał. Jak mogła nie dawać znaku życia przez tak długi czas? 
- Nie masz serca - powiedział śmiało.
- Ładnie mnie przywitałeś.
- Jak mogłaś mi to zrobić?
- To może ja was zostawię i pójdę porozmawiać z lekarzem... - Stjernen w pośpiechu opuścił pokoju.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, a tak po prostu zerwałaś ze mną kontakt. Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego się głodziłaś i dlaczego masz jeszcze więcej siniaków na ciele niż wcześniej?
- Anders spokojnie - położyła mu dłoń na jego dłoni. - Mam ciężki okres, mówiłam Ci. Potrzebowałam od tego uciec, a nie wiedziałam kompletnie w jaki sposób to zrobić. Zraniłam Cię, mam tego świadomość, ale...
- Nie ma żadnego ale! - przerwał jej szybko - Zostawiłaś mnie, nie pozwalałaś mi do siebie dotrzeć, rozumiesz? Gadałaś na Andreasa, że on Ciebie zostawił, kiedy go najbardziej potrzebowałaś, że nie można tak po prostu zamienić kogoś albo go zostawić a zdobiłaś to samo ze mną... - miał do niej wyrzuty sumienia. Jednak kiedy cofnęła swoją dłoń i opuściła głowę, zorientował się, że coś jest nie tak. Chyba troszkę go poniosło. - Przepraszam...
- Nie przepraszaj - westchnęła - Masz po prostu rację.
- Przecież wiesz, że nie mówiłem tego szczerze, po prostu zbyt bardzo mi na Tobie zależy i nie chcę, żeby coś Ci się stało. Pierwszy raz proponuję Ci popatrzeć w przyszłość. Pojutrze jest wigilia, w pierwszy dzień świąt jedziesz do taty, jesteś z nim tam dwa tygodnie. Pojedziesz na cały Turniej Czterech Skoczni, spędzimy razem Sylwester i Nowy Rok. Będzie cudownie, zobaczysz.
- Obiecujesz? - podniosła głowę i uśmiechnęła się. 
- Obiecuję - i on już dobrze wiedział, co zrobić, żeby to były najlepsze dni w jej życiu...


Zaniedbałam Was, prawie dwa miesiące przerwy, ale co poradzić. Mam nadzieję, że nie nawaliłam i spodoba Wam się to co napisałam. Komentujcie.