26.04.2015

#3

Kiedy siedziała w pokoju, przyglądając się wszystkim możliwym sukienkom, leżącym na łóżku, zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze robi. No bo po co tam iść, skoro można zostać w domu, użalać się nad sobą i płakać? Właśnie o to chodzi! Żebyś tam poszła, odstresowała się i nabrała na nowo energii potrzebnej do życia. Miała dużo sukienek, zawsze wolała ubierać się elegancko niż sportowo, na luzie. Jednak w ostatnim czasie chodziła prawie ciągle w dresach, więc kompletnie straciła styl. Zajrzała do szafy, szukając odpowiednich butów. Po chwili zorientowała się, że jest przecież zima, co nie pozwala na założenie ładnych szpilek, chyba, że weźmie je na zmianę. Zrezygnowana usiadła i włączyła laptopa. Stwierdziła, że poczeka na Fannemela, on jej doradzi. Przeglądając portale społecznościowe, usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.
- Wejdź i pomóż mi coś wybrać - powiedziała, nie odwracając się, mając pewność, że to Anders.
- Od kiedyś odnosisz się do mnie w ten sposób? - odwróciła się, słysząc zdziwiony głos swojego brata.
- Nie umiesz pukać?
- Wybierasz się gdzieś? - zignorował jej pytanie.
- Co Cię to interesuje?
- Nie no wiesz, myślałem, że posiedzisz ze mną i z Elisabeth i w końcu się do niej przekonasz.
- To źle myślałeś.
- Jesteśmy na razie sami w domu, Elisa przyjdzie za godzinę, więc może porozmawiamy?
- Gdzie jest mama? - bez przerwy zasypywali się pytaniami.
- Ma jakąś sprawę do załatwienia, wróci dopiero w środę, Zresztą nie odbiegaj od tematu.
- Nie, nie będę z Tobą rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo to nie jest sprawa na teraz rozumiesz? Najpierw sama postaram sobie z nią poradzić, potem dopiero komuś o tym powiem. Z resztą ja Cię już nie obchodzę, więc opuść łaskawie mój pokój. - wyszedł z pokoju, jak go o to poprosiła, jednak wiedział, że łatwo nie odpuści i za wszelką cenę będzie chciał się czegoś dowiedzieć. Zastanawiał się, czy dalej się o nią martwi. Bo ona chyba kompletnie zapomniała o tym, że był jej bratem. Teraz ma Fannemela, jego już nie potrzebuje. Kiedy ujrzał właśnie jego, w przed pokoju nie ukrywał zdziwienia.
- Co ty robisz? 
- Przyszedłem do Celii.
- Mieszkasz tutaj, że wchodzisz jak do siebie?
- Pukałem, nikt nie otwierał. Nacisnąłem na klamkę, było otwarte więc wszedłem. Zresztą ile razy przychodząc do Ciebie otwierałem sobie bez pukania, zapomniałeś?
- Nie przyszedłeś do mnie. Zapędzasz się, wiesz? Zapamiętaj sobie jedno: to jest moja siostra.
- Czas najwyższy zluzować. Jesteśmy razem w kadrze, zawsze się kumplowaliśmy, tworzyliśmy dobry duet, ale widzę, że Ci to nie pasowało - zrobił kilka kroków w jego stronę.
- Mi? - podniósł głos i zaśmiał się ironicznie - Nie ja wjebałem się butami na cudzą ziemię.
- Nazywasz Celię swoją ziemią? Uważasz ją za swoją własność? Przejrzyj na oczy, ona Cię teraz potrzebuje. Dorosła i przestała dawać sobie radę. Zawsze z nią byłeś, zawsze. Nie raz mi opowiadała. A teraz, tak po prostu ją zostawiłeś. Myślisz, że ona się z tym dobrze czuje? Brakuje jej Ciebie, Twojego wsparcia, pomocy. Nie lekceważ jej. - wyminął go i poszedł na górę. Stjernen złapał się za głowę. Jak był sens tych słów Fannemela? Przecież to ona nie dopuszczała go do siebie, więc jak miał jej pomóc? Sam już nie wiedział kto zawinił. Położył się na kanapie, założył słuchawki na uszy i zasnął, zanim zdążył o czymkolwiek pomyśleć.



Ich stroje pasowały do siebie, czerń z błękitem grała idealnie. Anders założył swoją ulubioną koszulę. Zawsze odpinał trzy guziki na górze, dzięki czemu można było ujrzeć jego kości obojczykowe, które były naprawdę dobre. Wiadomo, że dużo dziewczyn zwraca na to uwagę i o to przede wszystkim mu chodziło. Celia natomiast miała na sobie koronkową sukienkę, która podkreślała jej kobiece kształty. Wyglądała w niej nieziemsko, co nie uchodziło uwadze mężczyznom. Celia była dziewczyną o dużych piersiach. Mimo niskiego wzrostu, dzięki nim zawsze wyróżniała się z tłumu. Tak było i tym razem. Starali się trzymać cały czas razem, ale ona jak i Fannemel poszli czasem na parkiet z kimś innym. Częściej gościł tan Fannis, który tańczył tak dobrze, że wszyscy przykuwali do niego wzrok.
- Czego się napijesz? - przysiadł się do niej młody chłopak. Był opalony, miał krótkie, ciemne włosy i wyraziste oczy. Można go było porównać do Sjøena, był zaskakująco do niego podobny.
- Zaskocz mnie.
- Coś zaskakującego dla tej pani - zwrócił się do barmana. - Jesteś tutaj sama?
- Nie wiem, może tak, może nie, jakie to ma znaczenie? - zgrywała niedostępną.
- Takie, że nie chciałby dostać w ryj od jakiegoś chłopaka.
- Raczej nie dostaniesz.
- Jak Ci na imię?
- Celia, miło mi - podała rękę przystojnemu brunetowi.
- Andreas.
- Kolejny - zaśmiała się - Ja nie wiem, czy w tej Norwegii nie ma innych imion? Ciągle jakiś Andreas albo Anders i tak w kółku. 
- Przecież to ładne imię - barman postawił ślicznego drinka obok niej.
- Nie mówię, że brzydkie, tylko mało oryginalne.
- Za to Ty masz niespotykane - ich rozmowa ciągnęła się zaskakująco dobrze. Celia rozmawiała z Andreasem na kompletnym luzie. Nie spodziewała się raczej, że spotka tutaj kogoś takiego. Fannemel widząc, że Celia jest zajęta, usiadł przy stoliku, obok okna. Patrzył na nią i na jej towarzysza z zaciekawieniem. Nie sądził, że Celia sprosta wyzwaniu i w pełni się zrelaksuje. Śmiała się, popijając drinka. Była otwarta i śmiała, co nie zdarzało się w ostatnim czasie często. On o niej nie zapominał nawet na chwilę. Bardzo zależało mi na tym, żeby była szczęśliwa i miał nadzieję, że teraz tak właśnie było. Chociaż dalej, mimo wszystko nie wiedział jak jej pomóc. Kiedy usłyszał, że DJ puścił wolniejszą piosenkę, bez zastanowienia podszedł do niej i przerwał ich rozmowę, nie zważając na to o czym mogli rozmawiać. 
- Zatańczysz? - popatrzyła na niego ze zdziwieniem, jednak nie odmówiła. Podała mu swoją dłoń i poszli na parkiet. Anders objął ją w pasie, a ona położyła mu ręce na ramionach. Nie pytała dlaczego im przerwał, po prostu chciała być teraz przy nim. Zaczęła coraz bardziej zdawać sobie sprawę z tego, że był w tej chwili osobą, która nie chciała jej opuścić. Martwił się i chciał, żeby była szczęśliwa. Umiał jej pomóc, mimo tego, że sam nie zauważał swojej pomocy.
- Możemy już wracać? - szepnęła mu do ucha.
- Pewnie, chodź. - wyszli z sali, kierując się do szatni. Zakładali kurtki w ciszy, nie rozmawiali ze sobą. Kiedy się ubrali, wyszli na zewnątrz. Prószył drobny śnieg. Szli w stronę jej domu. Anders był kompletnie zmieszany, nie wiedział jak ma zacząć rozmowę. Ciekawiło go, dlaczego Celia spytała go o powrót do domu. Przecież dobrze się bawiła.
- Jestem szczęśliwa - powiedziała nagle, zatrzymując się. - Mam świadomość tego, że będzie to trwało krótko, ale na ten moment czuję się świetnie, dzięki Tobie.
- Przecież ja nic takiego nie zrobiłem. - zdziwił się.
- Nie wiem co robisz, ale ja po prostu czuję się dobrze w Twoim towarzystwie. - znów zaskakiwała samą siebie. Ostatnio dziękowała mu za to że był, jakkolwiek to brzmi, a teraz usiłuje zrozumieć, jak to możliwe, że czuje się szczęśliwa.
- Nie widzę tego, że Ci w jakiś sposób pomogłem.
- Ja też nie, ale to czuję i właśnie tego nie rozumiem. Przecież ja nigdy nic nie czułam. Nigdy nie byłam zakochana, nigdy nie umiałam określić swojego stanu, nigdy nie mówiłam o wszystkim otwarcie. Gubię się sama w sobie. 
- Może po prostu dojrzałaś?
- Nie wiem, chyba nie znam samej siebie.
- Nie zadręczaj się tym - uśmiechnął się i objął ją w pasie - Żyj chwilą, po prostu. - znów ruszyli w stronę jej domu - Ja patrzę na to co jest. Nie chcę wybiegać w przyszłość, bo mogę się rozczarować. Może będę miał żółty plastron, może wygram swój pierwszy konkurs w karierze, może zdobędę Puchar Świata, może znajdę odpowiednią osobę dla siebie, może... Nic w życiu nie jest pewne. Cały czas coś nas zaskakuje. Więc nie myśl o tym czy Twoje szczęście będzie trwało krótko, po prostu się ciesz. - słuchała go z wielkim zaciekawieniem. Mówił jakby miał spore doświadczenie. Przytuliła go mocno.
- Jesteś niesamowity.
- Przesadzasz - zaśmiał się.
- Nie, naprawdę. Nigdy nie będę żałowała znajomości z Tobą. Jest to jedna z najlepszych rzeczy jak mnie w życiu spotkała.
- Jesteś tak cudowną i kochaną osobą, że nic byś mi nie zrobiła jakbym Cię teraz wrzucił w śnieg - popchnął ją tak, że wpadła w zaspę.
- Teraz to przegiąłeś - rzuciła w niego śnieżką, trafiając w twarz.
- Nie ma problemu - strzepywał śnieg z oczu. - Możesz tutaj zostać - podszedł do niej i zasypał ją śniegiem. - Jak tam, ciepło?
- Bardzo... - uśmiechnęła się ironicznie. 
- To ja Cię tu zostawiam, spotkamy się jutro, trzymaj się! - krzyknął i pobiegł szybko, znikając gdzieś w ciemności. Mógł się teraz modlić o to, żeby się nie spotkali w najbliższej przyszłości, bo była pewna, że go zabije. Wydostała się spod śniegu, otrzepała i poprawiła włosy. Nie mogła uwierzyć w to, jakim kretynem był jej przyjaciel. Przeklinała go pod nosem, idąc w stronę domu. Jednak mimo wszystko ciągle się uśmiechała, bo spędziła z nim cudowny wieczór.


Wracam po dłuższej przerwie, w bardzo złym humorze. Odrzuca mnie od siebie ta historia coraz bardziej. Mam nadzieję, że potem będą większe efekty. Błagam, komentujcie, to mnie motywuje (szczególnie takie komentarze jak Oli <3)

ps Staram się naprawić to, że czcionka w niektórych momentach jest inna, ale coś mi nie wychodzi.

9.04.2015

#2

Wpatrując się w skoczka w locie, po raz tysięczny zastanawiała się co się wtedy czuje. Przecież to musi być niesamowite. Zawsze jak się pytała swoich Norwegów co wtedy czują, odpowiadali, że nie da się tego opisać, albo, że czują wolność. Trwający kilka sekund lot musiał dużo dla nich znaczyć, zwłaszcza na mamutach. Wtedy pewnie znikało wszystko ze świata. Nie było żadnych problemów, żadnych przytłaczających myśli. Niczego nie było.
Speaker wykrzyczał nazwisko Bardal, co oznaczało, że zbliżają się te najlepsze skoki i coraz bliżej Fannemela, który miał tylko jeden cel: zwyciężyć w dzisiejszym konkursie. Stał na górze, opierając się o barierkę. Skupiał całą swoją uwagę na zeskoku. Schlierenzauer zawiesił poprzeczkę wysoko. Widać, że powoli odzyskuje starą dyspozycję. Myślał, zakładając kask i zarzucając narty na ramię. Ale przecież pokazałeś wczoraj, kto jest najlepszy. Nic nie masz do zrobienia. Jesteś u siebie, musisz pokazać co potrafisz. Zszedł na dół po schodkach. Stanął za Hayböckiem, skupiając swoje myśli nie na zwycięstwie, a na poprawnej technice lotu i lądowania. Rozgrzewał się. Patrzył skupiony, przesuwając się powoli do przodu. Założył gogle na oczy, zapiął kask. Położył narty, wpiął w nie buty, przykucnął i czekał na znak, aby wejść na belkę. Usiadł, przesunął się na środek. Sprawdził, czy dobrze zapiął narty. Spojrzał na trenera. Dał mu znak, żeby ruszał. Odepchnął się i sunął. Wybił się z progu idealnie. Leciał... Czuł się niesamowicie. Lądowanie nie sprawiło mu kłopotów. Nie wiedział dokładnie na którym metrze wylądował, ale czuł, że dał sobie radę. 138 metrów, pierwszy. Cieszył się, był już na podium. Teraz wystarczyło tylko czekać na to, co zrobi Austriak. Anders poszedł na miejsce triumfującego. Przybił Hayböckowi piątkę, a ten mu pogratulował. Odłożył narty na bok. Zdjął kask i założył czapkę. Gogle zawiesił na szyi. Patrzył na lot Schlierenzauera. Wylądował bliżej niż w pierwszej serii. Nie można było teraz określić, który z nich bardziej oczekiwał wyniku. Czy ten, co chciał tutaj wygrać po roku, udowadniając, że dalej jest groźny. Czy ten, co chciał tutaj wygrać po raz pierwszy, w swoim kraju. Padło, wynik pojawił się na tablicach i w komputerze. Przegrał... Był lekko zawiedziony, mimo tego, że zajął drugie miejsce i zgarnął 80 punktów. Zobaczył jak Gregor całuje zeskok. Przecież to Anders powinien tak zrobić. Walnął się nartami w głowę. Spakował resztę sprzętu i kiedy obok niego pojawił się Tyrolczyk, powiedział:
- Gratulacje - uścisnęli sobie dłonie - Ta rywalizacja naprawdę mi się podobała. - uśmiechnął się i zajął się swoim sprzętem. Fannemel zarzucił torbę na ramię i odszedł w prawą stronę.
- Brawo mistrzu! Widzę młody talent się objawia - Vilberg poklepał go po ramieniu. 
- Chciałem wygrać - powiedział z grymasem na ustach. 
- Nie dziwię Ci się, ale wygrasz jeszcze nie raz w tym roku, więc ciesz się lepiej z podium, a nie narzekasz. 
Fannemel, co ty wyprawiasz!? Wrzeszczał sam na siebie. Kto Cię nauczył takiej rywalizacji?
- Poniosło mnie coś - zmarszczył czoło - Weź mnie walnij tak porządnie, to może ogarnę się i odejdzie ode mnie ten cały egoizm i ta dziwna chęć wygrywania wszystkiego.
- Ok - Andreas uderzył go w ramię i wyszczerzył zęby.
- Vilberg, nie mówiłem serio!
- Ech, wybacz, nie wyczułem sarkazmu - uderzył go w drugie ramię, dalej się śmiejąc.
- Zemszczę się - przecierał raz jedno ramię, raz drugie. Mimo wszystko uśmiechnął się. Odłożył wszystko, kierując się na dekorację. Zastanawiał się gdzie jest teraz Celia, która nie chciała jechać z kadrą pod skocznię i stwierdziła, że przyjdzie później.
Jednak ona była tam i obserwowała wszystko w ciszy. Widziała uśmiechającą się twarz Andersa wskakującego na podium. Była z niego dumna. Jeszcze rok temu nie sądziła, że zajdzie tak daleko. Że ich przyjaźń zajdzie tak daleko. Był jej bliski, bardzo bliski. Uznawała go za drugą, najważniejszą osobę w swoim życiu. Znali się od dawna, ale w ciągu tego roku ich relacje bardzo się pogłębiły. Była w stanie otworzyć się przy nim w tym trudnym okresie.
- Cieszysz się, że Twój nowy chłopak jest dziś drugi prawda? A miejsce brata w trzydziestce nie interesuje Cię już tak jak dawniej? - Andreas przerwał jej rozmyślenia.
- Masz rację, ani trochę mnie to nie interesuje. Skoro marnujesz swój cenny czas na siostrę, to siostra nie będzie marnowała swojego cennego czasu na brata. - miała już się odwracać, kiedy dodała - Nie jesteśmy razem! - odeszła, zostawiając go z kłębkiem myśli.
Coraz bardziej zadziwiały ją jego słowa. Nigdy wcześnie nie rozmawiała z nim w taki sposób. Czyżby jego dziewczyna, aż tak nim manipulowała? Nie, to niemożliwe. Andreas nigdy nie dał sobą pomiatać. Zawsze stawiał na swoim, dzięki czemu wyszedł na ludzi. Nie to co Celia...
- Nie wygrałem - usłyszała znajomy głos za sobą - Ale drugie miejsce jest równie obiecujące. - odwróciła się. - Zresztą dla Ciebie o tak jestem najlepszy, prawda? - wspomniał jej słowa ze wczorajszej rozmowy.
- Jestem z Ciebie dumna, wiesz? - uśmiechnęła się.
- A ja jestem dumny, że mam przy sobie taką osobę jak ty - wręczył jej kwiatki, które dostał podczas dekoracji - Dziękuję - szepnął.
- Za co? - powąchała kwiatki.
- Za wszystko. Dajesz mi motywację. Wspierasz mnie. - a jeszcze kilka dwa dni temu słyszała te słowa od swojego brata, który był dziś dla niej kimś obcym.
- To ja Ci dziękuję.
- Za co?
- Za to, że po prostu jesteś.

***

Wstawiła kwiatki do wazonu, który przed sekundą przyniosła jej obsługa hotelowa. Powąchała je jeszcze raz, przypominając sobie słowa Fannemela. Nie wiedziała, czy można dziękować jakiejś osobie za to, że jest. Przecież to było zbyt mało oczywiste. On musiał coś robić, skoro tak powiedziała. Może to co robił było nie widoczne, ale wyczuwalne? Sama nie wiedział. Właściwie to pragnęła teraz położyć się i porządnie się wyspać, ale ktoś dobijający się do jej drzwi nie chciał jej na to pozwolić. 
- Mocniej się dało? - otworzyła drzwi, w których stanął Hilde, Fannemel i Velta. Ten drugi był prawie niewidoczny w towarzystwie dwóch, wysokich kolegów. Jednak ona zauważyła go od razu.
- Mocniej zawsze się da, wystarczy tylko poprosić. - Tom uśmiechał się zadziornie. 
- Dobra, Hilde, nie napalaj się. Przynieśliśmy coś dobrego. - Anders i Rune wyjęli zza pleców cztery butelki piwa.
- Wiadomo nie od dziś, że nie lubię alkoholu. 
- Wiadomo nie od dziś, że jedyne piwo jakie pijasz to smakowe, najlepiej malinowe, także udało nam się je zdobyć. - weszli do środka i rozgościli się. 
- Masz tu jakieś szklanki czy ciągniemy z gwinta? - spytał Rune.
- Nie mam pojęcia, nie szperałam w szafkach. - otworzyła swoje piwo i wzięła sporego łyka. - Rozumiem, że opijamy drugie miejsce? 
- Jak najbardziej. - Anders się uśmiechnął.
- Pijcie szybko to zagramy w rozbieraną butelkę.
- Hilde, idź zobacz czy nie ma Cię w łóżku, w pokoju obok.
- Nie sądzę - zaśmiał się - Celia, nie chcesz grać w butelkę? Nie wkręcaj mnie. - poruszył sugestywnie brwiami.
- No przestań, to miała być nasza tajemnica. Mam nadzieję, że im nie powiedziałeś? - nie miała pojęcia co mówi. Jednego była pewna, wyluzowała się w końcu.
- No co ty, jak mógłbym in powiedzieć, że musiałaś tańczy dla mnie, jak kiedyś graliśmy. - on już wiedział co robić. 
- Tak, tak, myślcie dalej, że się nabierzemy. 
- No Rune, przestań, nie wierzysz mi?
- Lepiej powiedz co się stało Andreasowi, pokłóciliście się? - czy jej wyluzowanie trwało dłużej niż pięć minut? Dzięki, Velta! Przeklinała go w duchu.
- No można tak powiedzieć. Chcesz to z nim pogadaj, bo ja nie mam nastroju na to.
- No ale co jest nie tak? Zawsze byliście perfekcyjnym rodzeństwem.
- Rune daj spokój - wtrącił się Anders - Powiedziała, że nie chce o tym rozmawiać, nie naciskaj i naprawdę pogadaj z Andreasem, bo do mnie też się nie odzywa.
- Dlaczego? - spytał Tom.
- Więc tak w skrócie - Celia zaczęła opowiadać wczorajszą historię - Byłam wczoraj na spacerze z tym tutaj obecnym, zajmującym trzecie miejsce w Pucharze Świat skoczkiem narciarskim i zobaczyliśmy Andreasa ze swoją dziewczyną, którzy wchodzili do mnie do domu. Podejrzeliśmy z Fannisem przez okno i zapowiadało się obiecująco. Przyłapaliśmy ich na stosunku, udając, że jesteśmy parą. Andreas się wściekł i efekt jest taki, że nie rozmawia ani ze mną, ani z Andersem. Tłumaczyliśmy mu potem, że zrobiliśmy to dla żartów, że nic nas nie łączy, ale ciężko mu było w to uwierzyć.
- Serio!? Anders, przecież wiesz jaki Stjernen jest cięty jeśli chodzi o Celię. - zaczął Rune.
- Co ty Velta, dobre to było. Musieliście się dobrze bawić! 
- Czy ja wiem, Tom. On naprawdę był nieźle wkurzony...
- A właściwie to co on teraz robi?
- Nie mam pojęcia, ale mogę pójść zobaczyć i z nim pogadać.
- Byłabym Ci bardzo, bardzo wdzięczna Rune, gdybyś coś z niego wyciągnął.
- Nie ma problemu, skoczę tylko po piwo dla niego, może się otworzy. - zabrał puste butelki i opuścił pokój. W efekcie okazało się, że tylko Celia dalej piła swoje piwo. Na kilka sekund zapadła niezręczna cisza. Celia bawiła się końcówkami włosów, spuszczając głowę w dół. Nie chciała zaczynać rozmowy. 
Nawet nie zauważyła kiedy Fannemel dał znak Hilde, aby opuścił pomieszczenie. Kiedy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, dopiero podniosła głowę.
- Dlaczego wyszedł? - spytała, kładąc się. Oparła głowę o ścianę, podkładając sobie poduszkę. 
- Można powiedzieć, że go o to poprosiłem. Wiem, że nie powinienem w ogóle zaczynać tej rozmowy, ale nie mogę patrzeć jak się z tym męczysz. Nie man pojęcia co Ci jest, ale na pewno kłótnia z Andreasem nie jest tym głównym powodem przez który cierpisz. Zrobisz co będziesz uważała, ale musisz z kimś porozmawiać o wszystkim co cię dręczy, bo przerodzi się to w depresję, a skutki tego są... no sama wiesz jakie. - patrzyła na niego z uwagą. Sens jego słów nie dotarł do niej do końca. Miała w tym momencie mieszane uczucia co do niego. Nie potrzebnie wtrąca się w jej życie, jednak myśląc inaczej, to on był częścią jej życia, przecież ufała mu, bardzo...
- Zostań - powiedziała, widzę, że Anders wstaje i kieruję się do drzwi wyjściowych. Wrócił się i położył się obok niej. - Daj mi czas. 
- Dam Ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała, po prostu nie chcę patrzeć jak się męczysz. - przewrócił się na bok i odgarnął jej włosy. Nie opierała mu się. Był w końcu jej przyjacielem, nie mógł się dalej posunąć.
- Gdyby to wszystko się skończyło - patrzyła na sufit - to już dawno bym Ci powiedziała. Ale to nie jest takie proste, jak może się wydawać. Jestem słaba - odwróciła się do niego - Rozumiesz? Nie mam już tyle siły ile miałam wcześniej. Andreas powiedział mi ostatnio, że kiedyś miałam w sobie pełno energii. Miałam mnóstwo znajomych. Miałam rodzinę. A teraz? Teraz nie mam już nic.
- Masz Mnie. - położył dłoń na jej ramieniu - Pamiętaj o tym.
- Pamiętam cały czas. Ale zanim zacznę wplątywać w to inne osoby, sama muszę postawiać na swoim i w końcu się przełamać. - Fannemel patrzył na nią i nie mógł jej rozgryźć. Za cholerę nie domyślał się o czym mówi.
- Uderzyłaś się? - zobaczył siniak, wielkości zakrętki od wody na jej brzuchu, który był lekko odsłonięty.
- Gdzie? - spytała.
- Masz siniaka na brzuchu - wstała i podeszła do lustra. Rzeczywiście miała tam siną skórę.
- Możliwe - odparła - Często mam tak, że jak się uderzę to nie czuję, a później mam siniaki. Tata też tak zawsze miał. Właśnie, skoro zeszliśmy na temat taty - skutecznie odbiegała od poprzednich tematów - to chyba zrobię w tym roku wyjątek i pojadę na cały Turniej Czterech Skoczni. 
- Żartujesz? - ucieszył się.
- Nie, co mam do stracenia? Pogadam z tatą, a on się na pewno zgodzi. Zresztą będzie przeszczęśliwy jak go odwiedzę na trochę dłużej. Sylwester w Ga-Pa, zapowiada się ciekawie - uśmiechnęła się. 
- Już ja się postaram, żeby wymyślić coś ciekawego. 
- Nie mogę się doczekać! - uradowała się, w końcu spędzi więcej czasu ze swoim tatą i jeszcze więcej z Andersem.

***

Loteria, wiatr, przerwy, ciągłe zmiany belki i jedna seria to idealne podsumowanie drugiego konkursu w Lillehammer. Triumfował Koudelka, Stjernen nie zgarnął punktów, Fannis był szósty, tuż za nim uplasował Bardal. Konkurs jako taki, nie za dobry, tragedii też nie było. Celia kibicując swoim skoczkom, zamarzł. Wiatr z mrozem był najgorszym połączeniem na świecie. Kiedy znalazła się w hotelu, od razu zrobiła sobie kubek gorącej herbaty. Usiadła na łóżku przeglądając kanały w telewizji, kiedyś usłyszała dźwięk swojego telefonu. Wzięła go do ręki i przeczytała SMSa, którego dostała od Rune. Wpadnij do naszego pokoju. Andreasa nie ma, a dowiedziałem się kulki rzeczy o których rano nie zdążyłem Ci powiedzieć. Celia bez zastanowienia wstała i popijając herbatę wyszła z pokoju. Daleko nie miała bowiem pokój Rune i jej brata znajdował się kilka kroków dalej. Zapukała do drzwi i nie czekając na żadną reakcję ze strony Velty otworzyła je.
- Jestem - weszła do pokoju, w którym panował ład i porządek. Pewnie za sprawą Andreasa, który lubił czystość.
- Rozgość się - zaśmiał się kiedy zobaczył ją w za dużej, ciepłej bluzie z kubkiem herbaty w rękach.
- No co, zmarzłam - usiadła na kanapie obok Rune. - Opowiadaj - uśmiechnęła się.
- Jest kompletnie zamroczony Elisabeth, chyba pierwszy raz widzę go w takim stanie. Gadał od rzeczy i chyba nie bardzo przykuwał uwagę do tego co mówił.
- To znaczy? 
- No więc od początku. Zaczęliśmy na luzie, rozmawialiśmy najpierw o wszystkim i w pewnym momencie zapytałem się go, czy się pokłóciliście, bo nie wyglądacie tak jak zawsze. On na to, że przestałaś go interesować, bo nie dopuszczasz go do siebie i trzymasz go na dystans. Mówił, że nie chcesz rozmawiać z nim o problemach, że uważasz, że jest Ci nie potrzebny.
- Nie uważam tak! - przerwała mu, a po głowie chodziły jej słowa przestałaś go interesować.
- Mówił coś jeszcze, że chyba nie dojrzała do końca. Że jesteś jeszcze zbyt młoda, żeby zrozumieć niektóre sprawy. Dodał też, że ostatnio wasze zdarzenia z Fannemelem pogorszyły sprawę.
- Niby jakie sprawy? - ostatnie zdanie puściła przez uszy.
- Tego nie wiem, nie chciał mi powiedzieć.
- On to ma tupet. Mówił mi ostatnio, że nie wyobraża sobie, żebym miała kiedyś chłopaka, bo jestem przecież tylko jego. A teraz tak z dnia na dzień stwierdził, że nie dorosłam. Za to on wszystko rozumie.  Widzi tylko swoją laskę, nikogo więcej nie bierze pod uwagę.
- Myślę, że możesz mieć rację. Stał się ostatnio trochę arogancki. Ale dużo rzeczy powiedział pod wpływem emocji. Bo na pewno ciągle o interesujesz. On się o Ciebie martwi i chce Ci pomóc, ale myślę, że nie do końca wie jak to zrobić. Dopuść go do siebie i powiedz mu o wszystkim.
- Chciałabym, ale po pierwsze, nie jestem na to gotowa, a po drugie ostatnio powiedział mi, że nie chce marnować swojego cennego czasu na mnie, więc nie będę mu dupy zatruwać.
- Przez następne trzy dni wszyscy z kadry jadą do swoich domów, więc możesz teraz ogarnąć z nim wszystko.
- O ile będzie łaskaw wrócić do domu. Bo ostatnio woli mieszkać u niej. Właściwie to ciągle zastanawiam się, dlaczego 26-letni face dalej mieszka z matką w domu i nie ma zamiaru się wyprowadzać.
- Może chce być blisko Ciebie?
- Nie mam pojęcia. - ich rozmowę przerwał trener Stöckl, który wszedł do pokoju uśmiechnięty (jak zawsze zresztą).
- Witaj Celia. - rzucił do dziewczyny, podszedł do niej i uścisnął jej dłoń. Nie widzieli się ani dzisiaj, ani wczoraj, ani podczas treningów.
- Witam trenerze! - przywitała go ciepło. - Pogratulować Fannemela, będzie dobry.
- Dobry już jest, będzie bardzo dobry. Za to ten obok Ciebie skończy w tym sezonie w pierwszej dziesiątce, zobaczysz! Rune - zwrócił się do wysokiego chłopaka - Weź swoją przemiłą koleżankę i idźcie przypomnieć reszcie, że chcę się z Wami widzieć w tej głównej sali za 10 minut.
- Tak jest, trenerze. - Alex wychodził już z pokoju, kiedy dodał:
 - Zapowiedz Hilde, że jak się spóźni to będzie robił rundkę naokoło jeziora. - puścił im oczko.
- Chodź, najpierw poinformujemy Toma, bo łatwo nie będzie miał jak się spóźni. - wyszli z pokoju i poszli na przeciwko. Ogłaszali po kolei, oczywiście Tom ani trochę się nie przejął i nie miał zamiaru przerywać zaciętej gry w fifę na laptopie. Kiedy skończyli i zebrali cała ekipę okazało się, że nie ma nigdy Stjernena. Celia nie przejęła się tym i poszła do swojego pokoju się spakować. Tym czasem cała kadra rozsiadła się wygodnie na skórzanych kanapach. 
- Hilde chce biegać - poinformował trenera Tande. - A Stjernena nigdzie nie ma. 
- Przynajmniej Tom będzie miał towarzystwo. - zaśmiał się Bardal.
- Ale co dzwoniliście, czy ja mam to zrobić?
- Ma wyłączony telefon, także nie ma sensu, próbowaliśmy już.
- Dobra, także jak już wiecie, jutro możecie się rozjechać. 
- Trenerze, chwilę, jestem już. - Hilde wpadł do sali, z jakąś kanapką w ręku. - Taki dobry mecz i przegrałem w dogrywce. 
- Zobaczymy czy tak dobrze ci pójdzie jak będziesz biegał. 
- Nie ma na mnie mocnych. Biegi mnie nie zabiją.
- Jeszcze się okaże - trener zrobił śmieszną minę i kontynuował. - Więc jutro możecie się rozjechać. Spotykamy się w środę wieczorem w Oslo. Nie wiem jeszcze kogo zabiorę do Rosji. Na pewno nie Fannemela. On nic nadzwyczajnego nie pokazuje, także jego wyślemy do drugiej kadry na kontynentalny. Co ty na to Anders? 
- Grzeszysz Alex, grzeszysz.
- Albo wracasz z Rosji z żółtym plastronem, albo trener Cię wyjebie z kadry.
- Hauer, miałem go wyjebać już teraz, ale jak chcesz dać mu jeszcze jedną szansę, no to możemy go zostawić - wszyscy zaczęli się śmiać. To była cała kadra Norwegii. Ciągłe śmiechy i podchodzenie do wszystko na luzie. Jeszcze nigdy in to na złe nie wyszło. Nie było możliwości, żeby ktoś tutaj się nie lubił. Wszyscy mieli ze sobą genialny kontakt. No chyba, że Fannemel ze Stjernenem na ten moment. Zresztą Stjernen chyba nie tylko z nim miał jakiś problem, bo po tym jak zachował się w stosunku do trenera, można by było dużo stwierdzić.
- Zawody się skończyły, jestem u siebie w mieście, więc chyba jasne, że mogę robić w tym momencie co chcę.
- Stjernen, chyba się zapominasz. Skoro powiedziałem, że jutro się rozchodzicie, rozjeżdżacie to znaczy, że jutro, nie dzisiaj. 
- Spokojnie Alex, nie unoś się. Jestem chyba, więc po co się awanturować. - reszta kadry przyglądała się z zaciekawieniem tej sytuacji. 
- Plan był jasny, chciałem teraz omówić z Wami szczegóły, a Ty wchodzisz sobie na zebranie, pod sam koniec i zachowujesz się jak jakiś pan wszechświata.
- Andreas ma chyba gorsze dni ostatnio.
- Mam takie dni jak zawsze, Hilde. Nie wiem o co ci chodzi.
- Możecie wracać do siebie. - Stöckl zakończył zebranie. - Stjernen, Ty zostajesz. 
Kiedy wszyscy wyszli z sali, zaczęli rozmawiać o Andreasie. Nie dało się nie usłyszeć zdziwienia. Nikt dokładnie nie wiedział, co się z nim działo. Z dnia na dzień stawał się innym człowiekiem. Fannemel, bez namyślenia, skierował się do pokoju Celii. Zapukał i kiedy usłyszał jej odpowiedź wszedł do środka. Siedziała na łóżku, z jakimś zeszytem w ręku. Pisała coś zawzięcie.
- Czekaj chwilę - rzuciła w pośpiechu - Mam dobrą wenę.
- Co piszesz? 
- Reportaż, dwa zdania, już kończę. - Anders wszedł do łazienki, rozglądając się. Dziewczyny zawsze miały porządek, dlatego chciał zobaczyć jak Celia dba o siebie. Na półce pod lustrem stały różne kosmetyki, jakieś kremy, maseczki, żele do mycia twarzy, perfumy, kosmetyczka. Lubiła dbać o siebie, co było widoczne. Na wieszaku, przy prysznicu wisiał ręcznik i stanik. Fannemel, o czym Ty myślisz! Stuknął się ręką w czoło.
- Gdzie Ty jesteś? - usłyszał głos Celii. Stanął przed lustrem, przeczesał włosy ręką i wyszedł. - Co ty masz na głowie? - zaśmiała się. Każdy kosmyk włosów ułożył mu się w inną stronę. Widocznie dość nieudolnie je przeczesał. Podeszła do niego i poprawiła mu ten busz. - Od razu lepiej.
- Jaki reportaż pisałaś? - wrócił do tematu.
- Długa historia.
- Ja mam czas - usiadł na łóżku, a Celia zaczęła mu opowiadać o jej pasji związanej z dziennikarstwem. Anders słuchał jej z zaciekawieniem, w między czasie czytał to, co przed chwilą napisała. Był pełny podziwu. Jej reportaż był niesamowity.
- Dlaczego nie poszłaś na studia dziennikarskie? - zapytał, kiedy skończyła mówić. 
- To jest jeszcze dłuższa historia.
- Ja mam jeszcze więcej czasu. - puścił jej oczko.
- Myślę, że przyjdzie czas i na to, ale nie dzisiaj. Jest to związane po części z moimi problemami, więc nie chcę o tym rozmawiać.
- W porządku. Właściwie to przyszedłem, żeby powiedzieć Ci zupełnie o czymś innym. 
- Tak?
- Twój brat przyszedł na sam koniec naszego spotkania, zaczął mieć pretensje do Alexa, czepiał się Hilde,  chyba pokłócił się ze Stöcklem, bo wszystkich wypuścił, a on musiał zostać.
- Nie mam już siły do niego. Muszę z nim chyba jutro porozmawiać, w końcu cały dzień będziemy w domu. 
- Nie cały, chyba zapomniałaś, że się umówiliśmy.
- Faktycznie, uśmiechnęła się. - chciała jeszcze coś dodać, ale do pokoju wpadł Stjernen.
- Posłuchaj - od razu podszedł do Andersa i zwrócił się do niego. - Pokłóciłem się z Alexem, na szczęście w porę ukoiłem sprawę. Hilde ma mi coś za złe, Celia - spojrzał na siostrę - szkoda gadać, więc chociaż Ty się ogarnij i przestań udawać, że nic Cię z nią nie łączy bo Ci przyjebię.
- Kiedy my się tylko przyjaźnimy. - Fannemel mówił z pełnym spokojem i opanowaniem.
- Radzę Ci się od niej odjebać za nim będzie za późno. - Celia zastanawiała się od kiedy jej brat zaczął tak bardzo przeklinać.
- Możesz się uspokoić? - dziewczyna przerwała mu. -  Zobacz jak Ty się zachowujesz. Chcesz, żeby wszystko było między nami w porządku, jak ma być skoro nie potrafisz się ogarnąć?
- Ja? To Ty nie chcesz mi nic powiedzieć. Udajesz, że masz te całe problemy, żeby ktoś oprócz mnie się Tobą zajął? Fannemel, nie wkręcaj się w to.
- Wymyśliłam sobie to wszystko, po to, żeby się z Tobą pokłócić, zyskać przyjaciela, z którym i tak przyjaźnię się od dawna, wykorzystam go i potem powiem, że do niczego nie jest mi potrzebny, bo udało mi się nim pobawić. Żałosny jesteś. Ona Ci o tym wszystkim opowiedziała? Dobre bajki wymyśla, nie dość, elementy fantastyczne to jeszcze kłamstwa. 
- Co Ty do niej masz!? 
- Manipuluje Tobą, zmienia Cię, a Ty jesteś ślepy na to wszystko.
- No więc jutro jesteśmy w domu, zaproszę ją porozmawiamy i zobaczysz jaka ona jest. Nic o niej nie wiesz, a oceniasz ją jakby była kimś, kogo znasz od dawna. 
- Czyli zostaję kolejną noc w hotelu.
- O co Ci chodzi? Dlaczego nie śpisz normalnie, w domu?
- Co Cię to interesuje. Nie marnuj na mnie czasu.
- Ale... - zaczął niepotrzebnie, bo Celia od razu mu przerwała.
- Wyjdź. - wskazała mu drzwi.
- Nie.
- W takim razie ja wyjdę. - i wszyła, zostawiając dwóch, na ten moment wrogów, razem.



Jakoś poszło, jest nawet długi, taki plus. Serio, z minuty na minutę nie przekonuje mnie ta historia ani trochę. Kiedy ją pisałam wyglądała dużo lepiej niż teraz. Dlatego, jeśli wam się podoba to skomentujcie, bo to mnie motywuje najbardziej!