- Chodźcie, możemy zaczynać. - Celia machnęła ręką w stronę brata, matki i Johana. Złożyli sobie wzajemnie życzenia i zasiedli do wspólnej kolacji. Atmosfera podczas kolacji była dosyć niespotykana, jak na ich rodzinę. Uśmiechali się i patrzyli na siebie z miłością. Pozostało myśleć tylko, czy z prawdziwą miłością...
- Ogólnie to korzystając z okazji, że jesteśmy razem, to chcę Wam coś powiedzieć. Mamo, możesz się zacząć cieszyć. - Andreas zaczął nowy temat. - Jutro zapraszam was na świąteczny obiad do mojego nowego mieszkania. - Jakiego nowego mieszkania, co ty pieprzysz? Celia miała w tym momencie jedną myśl: nie mógł jej zostawić tutaj samej. - Kupiłem dom 5 kilometrów stąd. Jest już gotowy. Za kilka dni przeprowadzam się tam i będę mieszkać razem z Elisabeth. Plan był taki, żeby nikt z Was się nie dowiedział i widzę, że się udało. - uśmiechnął się. Dla Celii to był cios prosto w serce. Nie chciała, żeby ją zostawił. Zbierało jej się na płacz, więc odeszła na chwilę od stołu, pod pretekstem, że musi skorzystać z łazienki. Wszyscy byli w wielkiej euforii, tylko nie ona. Przecież to było nie możliwe... Kiedy wróci z Niemiec, Andreasa już nie będzie. Nie przywita jej, nie ucałuje, nie powie, jak bardzo ją kocha. Wyszła z łazienki i skierowała się do kuchni. Nalała zimnej wody do szklanki i wypiła jednym tchem. Oparła się o blat, rozmyślając nad tym, co może się stać, kiedy Andreas się wyprowadzi...
- Ogólnie to korzystając z okazji, że jesteśmy razem, to chcę Wam coś powiedzieć. Mamo, możesz się zacząć cieszyć. - Andreas zaczął nowy temat. - Jutro zapraszam was na świąteczny obiad do mojego nowego mieszkania. - Jakiego nowego mieszkania, co ty pieprzysz? Celia miała w tym momencie jedną myśl: nie mógł jej zostawić tutaj samej. - Kupiłem dom 5 kilometrów stąd. Jest już gotowy. Za kilka dni przeprowadzam się tam i będę mieszkać razem z Elisabeth. Plan był taki, żeby nikt z Was się nie dowiedział i widzę, że się udało. - uśmiechnął się. Dla Celii to był cios prosto w serce. Nie chciała, żeby ją zostawił. Zbierało jej się na płacz, więc odeszła na chwilę od stołu, pod pretekstem, że musi skorzystać z łazienki. Wszyscy byli w wielkiej euforii, tylko nie ona. Przecież to było nie możliwe... Kiedy wróci z Niemiec, Andreasa już nie będzie. Nie przywita jej, nie ucałuje, nie powie, jak bardzo ją kocha. Wyszła z łazienki i skierowała się do kuchni. Nalała zimnej wody do szklanki i wypiła jednym tchem. Oparła się o blat, rozmyślając nad tym, co może się stać, kiedy Andreas się wyprowadzi...
- Co się dzieje? Płaczesz? - nawet nie spostrzegła, kiedy stanął obok niej.
- Proszę Cię, nie zostawiaj mnie.
- Jestem przecież z Tobą i będę. Zawsze będziesz mogła do mniej przyjść, przecież wiesz.
- Nic nie rozumiesz...
- Wytłumacz mi o co chodzi. - nie mogła. Znów zabrakło jej słów, żeby opisać to wszystko. Zresztą i tak by jej nie uwierzył.
Masz ochotę na spacer, prawda? Chcę Ci dać prezent na święta, więc za dziesięć minut w parku, tam gdzie zawsze. Chyba, że wolisz wpaść do mnie :) Czytała właśnie SMSa od Fannemela, rozpakowując swoje prezenty. Od mamy i Johana dostała pieniądze, a od Andreasa coś niezwykłego. Kupił jej tak olśniewającą i piękną sukienkę, że nie wiedziała, jak ma mu dziękować. Wiedziała, że przy najbliższej okazji musi ją wykorzystać. Oprócz niej, dostała od niego wielkiego, białego misia i srebrny pierścionek, z małymi diamencikami. Była niesamowicie zadowolona.
Wolę w parku. Muszę się przewietrzyć i o czymś Ci powiedzieć. Znów mnie zostawił...
Celia pośpiesznie się ubrała, informując, że Anders chciał się z nią spotkać. Wzięła dla niego prezent i wyszła z domu. Lillehammer, jak zwykle, o tej porze w grudniu, było mroźne i zasypane śniegiem. Taką zimę uwielbiała najbardziej. Od dzieciństwa była to jej ulubiona pora roku. Zawsze wychodzili z Andreasem na śnieg, wskakiwali w wielkie zaspy, lepili bałwany i rzucali się śnieżkami. Chciałaby znów to powtórzyć. Zastanawiała się nad tym, czy aby nie powinna w końcu dorosnąć. Lada moment skończy 20 lat, a cały czas zachowuje się jak małe dziecko.
Spostrzegła Andersa stojącego kilka metrów od niej. Podeszła do niego szybko i przytuliła się.
- Chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim dużo szczęścia w życiu. Żebyś jak najmniej kłóciła się z Andreasem. Długiej i obiecującej znajomości ze mną. Abyś była cały czas taka, jaka teraz jesteś. I w końcu, życzę Ci, żeby znalazła sobie jakiegoś porządnego chłopaka, który będzie wspierał Cię we wszystkim. - pocałował ją w policzek.
- Ja chciałabym Ci życzyć, żebyś wygrał w tym roku Puchar Świata, spełnił swoje wszystkie, najskrytsze marzenia. Żeby otaczali Cię ludzie, którzy będą Cię dopingować na każdym kroku. Żebyś miał coraz więcej kibiców. I żebyś wytrzymał ze mną i moimi humorami. - zaśmiała się i wręczyła mu swój prezent. On zrobił to samo. Dostała od niego śliczny łańcuszek i bransoletkę od kompletu. Srebne, połyskujące, trafił idealnie.
- Znam Cię już tak długo, a kompletnie nie wiedziałam co Ci kupić, zresztą zawsze miałam problem z kupowanie prezentów mężczyznom. - komentowała jej zdaniem nietrafiony prezent.
- Akurat trafiłaś, bo to mój styl.
- Andreas mi trochę podpowiedział czym się kropisz. Ale zajrzyj dalej, bo jeszcze coś ci dorzuciłam. Nazwali to w sklepie 'Naszyjnik męski - Nieśmiertelnik Waleczny'. Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu jak to czytałam, ale podobało mi się, więc Ci kupiłam, a wiem, że lubisz nosić coś na szyi. Obym trafiła.
- I trafiłaś znów. Jest naprawdę ładny, dziękuję. - przytulił ją mocno. - A teraz usiądź i powiedz co miało oznaczać to ostatnie zdanie w SMSie.
- Ech - westchnęła, bo przypomniał jej o tym. - Andreas mnie znów zostawił, a właściwie zostawi, za dwa dni.
- Dlaczego?
- Kupił sobie dom i przeprowadza się tam za dwa dni. Będzie mieszkał razem z Elisabeth.
- Wiem...
- Jak to wiesz!? - zdziwiła się i zdenerwowała w jednym.
- Byłem tam w poniedziałek. Miał zrobić parapetówkę, ale wylądowałaś w szpitalu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Kiedy miałem Ci powiedzieć?
- W poniedziałek w szpitalu, albo wczoraj.
- Ogólnie to nawet zapomniałem o tym, a z resztą Andreas prosił, żebym nic Ci nie mówił. - Celia wstała i ruszyła przed siebie. - Gdzie Ty idziesz?
- Dlaczego?
- Kupił sobie dom i przeprowadza się tam za dwa dni. Będzie mieszkał razem z Elisabeth.
- Wiem...
- Jak to wiesz!? - zdziwiła się i zdenerwowała w jednym.
- Byłem tam w poniedziałek. Miał zrobić parapetówkę, ale wylądowałaś w szpitalu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Kiedy miałem Ci powiedzieć?
- W poniedziałek w szpitalu, albo wczoraj.
- Ogólnie to nawet zapomniałem o tym, a z resztą Andreas prosił, żebym nic Ci nie mówił. - Celia wstała i ruszyła przed siebie. - Gdzie Ty idziesz?
- Nie wiem, muszę chyba sama pomyśleć o tej jego przeprowadzce. Jest mi smutno, nawet nie wiesz jak bardzo. Ja nie chcę tam mieszkać bez niego.
- Celia, musisz dorosnąć, no! - Fannemel chciał ostatnio podejść do niej w inny sposób, jednak ten też mu nie wychodził. - Andreas ma już swoje lata, Ty się powinnaś cieszyć, że on się w końcu wyprowadził, bo to odpowiedni moment. Przecież Ty też się niedługo pewnie wyprowadzisz.
- Tu nie o to chodzi?
- No więc o co? - złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- O to, że nie mogę mieszkać bez Andreasa.
- Ale dlaczego? - domyślał się, że chodziło o jakieś kontakty w jej rodzinie.
- Bo nie, kiedyś Ci to wytłumaczę.
- Wtedy może być na to za późno.
- O co Ci chodzi?
- O nic, po prostu chcę Ci pomóc.
- Na razie nie chcę Twojej pomocy. - wyrwała się z jego uścisku i ponownie ruszyła przed siebie. Emocje Andersa były już na skraju wytrzymałości. Ile ta dziewczyna ma lat? 19 czy 9? Nie rozumiał jak można być tak upartym. Przecież prędzej czy później o wszystkim mu powie, więc dlaczego nie chce zrobić tego teraz? Czego ona się boi? Darzył ją tak mocnym uczuciem, a ona go od siebie oddalała.
- Ja Ci dam czas, bo nie mam siły męczyć się tym.
- Czym Ty się niby męczysz?
- Stjernen miał rację. Nie dopuszczasz go do siebie. Sam się właśnie o tym przekonałem. - I gdzie ona znów zawiniła? Czy nie mogą wszyscy dać jej po prostu spokoju? Skoro powiedziała, że nie chce o niczym mówić, to nie chce. Dlaczego musi przez nich cierpieć?
Oki, pojawiam się znów o dwumiesięcznej przerwie. Coraz trudniej mi się pisze, bo nie pałam do tego sympatią, tak jak myślałam wcześniej. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeśli już tu jesteś i to czytasz, to skomentuj.
Oki, pojawiam się znów o dwumiesięcznej przerwie. Coraz trudniej mi się pisze, bo nie pałam do tego sympatią, tak jak myślałam wcześniej. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeśli już tu jesteś i to czytasz, to skomentuj.