8.08.2015

#5

Postawiła właśnie na wigilijnym stole ostatnią potrawę. Zapaliła świecę i położyła opłatek na małym talerzyku. Pod dużą, czerwono-złotą choinką stało kilka prezentów. Wszystko prezentowało się naprawdę znakomicie, jednak czuła, że ta wigilia może się nie udać, między innymi dlatego, ze jej matka zaprosiła na nią, swojego nowego partnera, którego Celia nie darzyła sympatią. Johan, bo tak mu było na imię, umiał tylko krytykować to co robi córka jego partnerki. Czepiał się jej na każdym kroku, wytykał jej każdy błąd, jednak czego się można było spodziewać. Jedyne co w ostatnich dwóch dniach zadziwiało Celię, to zachowanie jej matki. Odnosiła się do wszystkich, nawet do niej dość miło i kulturalnie. Wiedziała, że prędzej czy później to się zmieni. Na pewno tkwi w tym jakiś haczyk, tylko jaki?
- Chodźcie, możemy zaczynać. - Celia machnęła ręką w stronę brata, matki i Johana. Złożyli sobie wzajemnie życzenia i zasiedli do wspólnej kolacji. Atmosfera podczas kolacji była dosyć niespotykana, jak na ich rodzinę. Uśmiechali się i patrzyli na siebie z miłością. Pozostało myśleć tylko, czy z prawdziwą miłością...
- Ogólnie to korzystając z okazji, że jesteśmy razem, to chcę Wam coś powiedzieć. Mamo, możesz się zacząć cieszyć. - Andreas zaczął nowy temat. - Jutro zapraszam was na świąteczny obiad do mojego nowego mieszkania. - Jakiego nowego mieszkania, co ty pieprzysz? Celia miała w tym momencie jedną myśl: nie mógł jej zostawić tutaj samej. - Kupiłem dom 5 kilometrów stąd. Jest już gotowy. Za kilka dni przeprowadzam się tam i będę mieszkać razem z Elisabeth. Plan był taki, żeby nikt z Was się nie dowiedział i widzę, że się udało. - uśmiechnął się. Dla Celii to był cios prosto w serce. Nie chciała, żeby ją zostawił. Zbierało jej się na płacz, więc odeszła na chwilę od stołu, pod pretekstem, że musi skorzystać z łazienki. Wszyscy byli w wielkiej euforii, tylko nie ona. Przecież to było nie możliwe... Kiedy wróci z Niemiec, Andreasa już nie będzie. Nie przywita jej, nie ucałuje, nie powie, jak bardzo ją kocha. Wyszła z łazienki i skierowała się do kuchni. Nalała zimnej wody do szklanki i wypiła jednym tchem. Oparła się o blat, rozmyślając nad tym, co może się stać, kiedy Andreas się wyprowadzi...
- Co się dzieje? Płaczesz? - nawet nie spostrzegła, kiedy stanął obok niej.
- Proszę Cię, nie zostawiaj mnie.
- Jestem przecież z Tobą i będę. Zawsze będziesz mogła do mniej przyjść, przecież wiesz.
- Nic nie rozumiesz...
- Wytłumacz mi o co chodzi. - nie mogła. Znów zabrakło jej słów, żeby opisać to wszystko. Zresztą i tak by jej nie uwierzył.




Masz ochotę na spacer, prawda? Chcę Ci dać prezent na święta, więc za dziesięć minut w parku, tam gdzie zawsze. Chyba, że wolisz wpaść do mnie :) Czytała właśnie SMSa od Fannemela, rozpakowując swoje prezenty. Od mamy i Johana dostała pieniądze, a od Andreasa coś niezwykłego. Kupił jej tak olśniewającą i piękną sukienkę, że nie wiedziała, jak ma mu dziękować. Wiedziała, że przy najbliższej okazji musi ją wykorzystać. Oprócz niej, dostała od niego wielkiego, białego misia i srebrny pierścionek, z małymi diamencikami. Była niesamowicie zadowolona.
Wolę w parku. Muszę się przewietrzyć i o czymś Ci powiedzieć. Znów mnie zostawił... 
Celia pośpiesznie się ubrała, informując, że Anders chciał się z nią spotkać. Wzięła dla niego prezent i wyszła z domu. Lillehammer, jak zwykle, o tej porze w grudniu, było mroźne i zasypane śniegiem. Taką zimę uwielbiała najbardziej. Od dzieciństwa była to jej ulubiona pora roku. Zawsze wychodzili z Andreasem na śnieg, wskakiwali w wielkie zaspy, lepili bałwany i rzucali się śnieżkami. Chciałaby znów to powtórzyć. Zastanawiała się nad tym, czy aby nie powinna w końcu dorosnąć. Lada moment skończy 20 lat, a cały czas zachowuje się jak małe dziecko.
Spostrzegła Andersa stojącego kilka metrów od niej. Podeszła do niego szybko i przytuliła się.
- Chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim dużo szczęścia w życiu. Żebyś jak najmniej kłóciła się z Andreasem. Długiej i obiecującej znajomości ze mną. Abyś była cały czas taka, jaka teraz jesteś. I w końcu, życzę Ci, żeby znalazła sobie jakiegoś porządnego chłopaka, który będzie wspierał Cię we wszystkim. - pocałował ją w policzek.
- Ja chciałabym Ci życzyć, żebyś wygrał w tym roku Puchar Świata, spełnił swoje wszystkie, najskrytsze marzenia. Żeby otaczali Cię ludzie, którzy będą Cię dopingować na każdym kroku. Żebyś miał coraz więcej kibiców. I żebyś wytrzymał ze mną i moimi humorami. - zaśmiała się i wręczyła mu swój prezent. On zrobił to samo. Dostała od niego śliczny łańcuszek i bransoletkę od kompletu. Srebne, połyskujące, trafił idealnie.
- Znam Cię już tak długo, a kompletnie nie wiedziałam co Ci kupić, zresztą zawsze miałam problem z kupowanie prezentów mężczyznom. - komentowała jej zdaniem nietrafiony prezent.
- Akurat trafiłaś, bo to mój styl.
- Andreas mi trochę podpowiedział czym się kropisz. Ale zajrzyj dalej, bo jeszcze coś ci dorzuciłam. Nazwali to w sklepie 'Naszyjnik męski - Nieśmiertelnik Waleczny'. Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu jak to czytałam, ale podobało mi się, więc Ci kupiłam, a wiem, że lubisz nosić coś na szyi. Obym trafiła.
- I trafiłaś znów. Jest naprawdę ładny, dziękuję. - przytulił ją mocno. - A teraz usiądź i powiedz co miało oznaczać to ostatnie zdanie w SMSie. 
- Ech - westchnęła, bo przypomniał jej o tym. - Andreas mnie znów zostawił, a właściwie zostawi, za dwa dni.
- Dlaczego?
- Kupił sobie dom i przeprowadza się tam za dwa dni. Będzie mieszkał razem z Elisabeth.
- Wiem...
- Jak to wiesz!? - zdziwiła się i zdenerwowała w jednym.
- Byłem tam w poniedziałek. Miał zrobić parapetówkę, ale wylądowałaś w szpitalu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Kiedy miałem Ci powiedzieć?
- W poniedziałek w szpitalu, albo wczoraj.
- Ogólnie to nawet zapomniałem o tym, a z resztą Andreas prosił, żebym nic Ci nie mówił. - Celia wstała i ruszyła przed siebie. - Gdzie Ty idziesz?
- Nie wiem, muszę chyba sama pomyśleć o tej jego przeprowadzce. Jest mi smutno, nawet nie wiesz jak bardzo. Ja nie chcę tam mieszkać bez niego.
- Celia, musisz dorosnąć, no! - Fannemel chciał ostatnio podejść do niej w inny sposób, jednak ten też mu nie wychodził. - Andreas ma już swoje lata, Ty się powinnaś cieszyć, że on się w końcu wyprowadził, bo to odpowiedni moment. Przecież Ty też się niedługo pewnie wyprowadzisz.
- Tu nie o to chodzi?
- No więc o co? - złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- O to, że nie mogę mieszkać bez Andreasa.
- Ale dlaczego? - domyślał się, że chodziło o jakieś kontakty w jej rodzinie.
- Bo nie, kiedyś Ci to wytłumaczę. 
- Wtedy może być na to za późno.
- O co Ci chodzi?
- O nic, po prostu chcę Ci pomóc.
- Na razie nie chcę Twojej pomocy. - wyrwała się z jego uścisku i ponownie ruszyła przed siebie. Emocje Andersa były już na skraju wytrzymałości. Ile ta dziewczyna ma lat? 19 czy 9? Nie rozumiał jak można być tak upartym. Przecież prędzej czy później o wszystkim mu powie, więc dlaczego nie chce zrobić tego teraz? Czego ona się boi? Darzył ją tak mocnym uczuciem, a ona go od siebie oddalała.
- Ja Ci dam czas, bo nie mam siły męczyć się tym. 
- Czym Ty się niby męczysz?
- Stjernen miał rację. Nie dopuszczasz go do siebie. Sam się właśnie o tym przekonałem. - I gdzie ona znów zawiniła? Czy nie mogą wszyscy dać jej po prostu spokoju? Skoro powiedziała, że nie chce o niczym mówić, to nie chce. Dlaczego musi przez nich cierpieć?


Oki, pojawiam się znów o dwumiesięcznej przerwie. Coraz trudniej mi się pisze, bo nie pałam do tego sympatią, tak jak myślałam wcześniej. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeśli już tu jesteś i to czytasz, to skomentuj.

6.06.2015

#4

Ostatnie dwa tygodnie była dla niej koszmarne. Jej życie było tak ponure i szare, że przyzwyczaiła się już do ciemności. Celowo nawet zasuwała żaluzje w pokoju podczas słonecznego dnia. Odłączyła się kompletnie od życia. Nie rozmawiała z nikim. Nie wpuszczała do pokoju swojego brata. Unikała za wszelką cenę matki, bo dobrze widziała, że kiedy ją spotka, znów powtórzy się to samo. Prawie w ogóle nie jadła, właściwie to  tylko czasami, kiedy słyszała, że na dole jest cicho. Wtedy w spokoju mogła pójść do kuchni. Andreas wiele razy przynosił jej coś, ale ona nie pozwalała na to, żeby przekroczył chodź o milimetr próg jej pokoju. Wiedziała, że dłużej tak nie wytrzyma, przecież to było nienormalne. Jej stan psychiczny już dawno spadł po niżej zera. Miała depresję, jednak nie chciała przyjąć tego do siebie. Przecież była w dobrym stanie. Wyłączyła tylko telefon i rzuciła go gdzieś w kąt. Odłączyła internet w pokoju. Od dwóch tygodni nie zamieniała z nikim słowa. Do tego wszystkiego miała tak dużo siniaków na ciele, że nie wiedziała czy jej kolor skóry był taki jak u każdego, cielisto-kremowy czy fioletowo-zielony. Zaczęła brać leki uspokajające, po tym, jak nie mogła przespać kolejnej nocy. Ale przecież dalej uważała, że wszystko było w porządku. Okłamywała samą sobie i czuła się z tym źle. Bo jak można udawać kogoś kim się nie jest? Ona jednak mogła, bo wychodziło jej to doskonale...



- Co się z nią dzieje? - Andreas rozmawiał ze swoją matką. 
- Nie mam pojęcia, przejdzie jej pewnie niedługo, już nie raz tak miała.
- Dlaczego tak mówisz? Przecież jest naprawdę słabo. Ostatnio mi mówiła, że ma jakieś problemy, o których dowiem się w swoim czasie. Nie wiem co z nią jest, jeszcze ostatnio się pokłóciliśmy i nie rozmawiamy ze sobą dłuższy czas. - jego mama patrzyła się na niego z kamienną twarzą. Nie wiedziała które zdanie ją bardziej dziwiło.
- Mówiła Ci coś konkretnego? 
- Nie. Za dwa dni są święta a ona dalej tam siedzi. Idę chyba drzwi wyważyć od jej pokoju, bo nie wiem już co robić. - Andreas w końcu zmądrzał. Chciał porozmawiać za wszelką cenę z siostrą, bo był świadomy tego w jakim była stanie. Zastanawiał się tylko, dlaczego to musiało zajść, aż tak daleko, żeby zrozumiał swój błąd. A może on go wcale nie zrozumiał? Może po prostu chciał, żeby w końcu przestała się zachowywać ja mała dziewczynka. - Otwórz te drzwi! - uderzył pięścią w szybę w drzwiach. - Przysięgam Ci, że jeśli zaraz nie otworzysz tych jebanych drzwi to je wyważę. - znów przeklinał w domu. Miał w zwyczaju, że używał brzydkich słów, ale tylko w towarzystwie kolegów, nigdy nie robił tego przy Celii. - Słyszysz co do Ciebie mówię? - nie dostawał żadnego sygnału z jej strony. Uderzył mocno pięścią w szybę, która się stłukła, raniąc mu przy tym dłoń. Nakierował ręką na klucz z drugiej strony drzwi. Przekręcił go i wszedł do jej pokoju. - Ja pierdolę... - jego siostra leżała nieprzytomna na łóżku. Nie poruszała się. - Celia, Celia! - krzyczał na cały głos. - Obudź się, proszę. - podszedł do niej i zaczął nią potrząsać. - Przepraszam Cię - uronił jedną łzę. W tej chwili zrozumiał kim dla niego była. - Nie rób mi tego...




Kiedy się obudziła, od razu spostrzegła, że znajduje się w szpitalu. Paliły się jaskrawe światła, za oknami panowała ciemność. Była podłączona do kroplówki. Leżała na łóżku, które było niewygodne. W okół typowe dla szpitala, barwy zgniłej zieleni. Leżała w pokoju z czterema innymi osobami. Uniosła się lekko do góry, naciskając jakiś guzik z lewej strony łóżka. Popatrzyła na kobietę w wieku zbliżonym do swojego. Rozmawiała z jakimś mężczyzną, który trzymał ją za rękę. Wyglądali na szczęśliwych. Cały czas uśmiechali się do siebie. Patrząc chwilę na nich, Celia spojrzała na koniec swojego łóżka, przy którym stało jedno krzesełko. Nikogo przy niej nie było. Zresztą czego mogła się spodziewać. Andreas i jej matka nienawidzili jej, a z Fannemelem nie miała żadnego kontaktu. Skąd miałby wiedzieć, że Celia leży teraz w szpitalu? Usiłowała sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazła, jednak nic nie mogła skojarzyć. Przecież jej każdy dzień w ostatnich dwóch tygodniach wyglądał tak samo, więc nie wiedziała nawet jak długo tutaj była. Znów obniżyła łóżko i zamknęła oczy. Nie mogła tego wszystko zrozumieć. Dlaczego to właśnie ona musiała znosić to wszystko? Jest tylko osób na świecie, a to ona miała te problemy, których nie życzyła nawet najgorszemu wrogowi. W ciągu dwóch, pieprzonych tygodni, zniszczyła najpiękniejszą przyjaźń świata. W ciągu dwóch, pieprzonych tygodni, zniszczyła najpiękniejsze uczucie rodzinnej miłości. Nie była w stanie myśleć o tym wszystkim. Zerwała się dopiero kiedy poczuła dotyk na swojej dłoni. Usiadła i wytrzeszczała oczy ze zdziwienia. Jej brat siedziała na stołku obok niej i trzymał ją za rękę. Patrzyli na siebie ślepo. Tak jakby w ogóle nie istnieli. Nie potrafili zebrać w sobie odpowiednich słów. Cisza między nimi powodowała niezręczność. Tak dawno nie byli sobie bliscy. Andreas się uśmiechnął i westchnął głęboko. Był przygotowany na to, że to on będzie musiał zacząć całą rozmowę.
- Przepraszam Cię... - opuścił głowę i wpatrywał się w podłogę. Celia ścisnęła mocniej jego dłoń i przysunęła się do niego usiłując wstać - Nie podnoś się. Lekarz zabronił ci wstawać na razie. Pójdę i go zawołam bo prosił, żeby go powiadomić, kiedy się obudzisz. 
- Nie idź, zostań ze mną. - miała racja. Stjernen chciał po prostu uciec, bo mimo wcześniejszych prób ułożenia rozmowy z Celią, dalej nie wiedział co chciał jej powiedzieć. Weź się w garść, idioto! 
- Kocham Cię najmocniej na świecie. Nie potrafię wyjaśnić swojego zachowania w ostatnim czasie. Jestem totalnym kretynem. Zostawiłem Cię w najgorszym dla Ciebie momencie, a powinienem być przy Tobie i sprawić, żebyś czuła się lepiej. Nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu martwię się o Ciebie, bardzo. Chyba dlatego usiłowałem wyciągnąć coś z Ciebie. Przysięgam Ci, że więcej tego nie zrobię. Chcę, żebyś była szczęśliwa, dlatego dam Ci czas. Powiesz mi o wszystkim, kiedy będziesz uważała to za stosowne. Proszę Cię tylko o jedno. Wybacz mi wszystko to, co działo się ostatnio. Chcę znów być Twoim bratem, kochającym bratem. 
- Jesteś nim cały czas, tylko na chwilę o tym zapomniałeś. - myślała nawet o tym żeby powiedzieć mu o wszystkim właśnie teraz, jednak wiedziała, że jak wróci do domu, znów będzie to samo.
- Dlaczego nic nie jadłaś? Lekarze stwierdzili, że jesteś zagłodzona, zresztą strasznie to widać.
- To chyba wszystko przez te emocje. Mam nadzieję, że przytyję przez święta - uśmiechnęła się. - Właśnie - zdała sobie sprawę, że zapomniała o kim bardzo ważnym - Rozmawiałeś z Andersem?
- Tak, dzwoniłem do niego jakieś pół godziny temu, powiedział, że przyjedzie jak tylko wyrwie się z domu.
- Pogodziliście się? 
- Tak, trzy dni temu. 
- Nareszcie! Zmądrzałeś widzę.
- Chyba masz rację - zaśmiał się.
- W ogóle ile tutaj już jestem? 
- Od rana. Poszedłem do Ciebie bo naprawdę zacząłem się mocno martwić. Wybiłem szybę w drzwiach - pokazał jej zabandażowaną rękę - i otworzyłem je. Jak wszedłem to leżałaś nieprzytomna na łóżku. Dotarło wtedy do mnie dużo. Ale najważniejsze, że wszystko już w porządku.
- Racja - uśmiechnęła się.
- W ogóle to mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie.
- O co chodzi?
- Pokłóciłaś się z mamą? - nie sądziła, że zejdzie do tego tematu.
- Nigdy nie miałam z nią jakiegoś zaskakującego kontaktu, nie to co z tatą, więc jest chyba normalnie.
- No bo ostatnio, jak z nią rozmawiałem o Tobie i Twojej sytuacji, to nie wyglądała na przejętą.
- Czyli jak zawsze. Nawet nie raczyła odwiedzić mnie w szpitalu, więc o czym tu rozmawiać.
- Nie sądziłem, że macie aż taki kontakt.
- No wiesz, Ciebie często nie ma w domu. Właściwie to nie mówiłam Ci jeszcze, że w pierwszy dzień świąt lecę do Niemiec.
- Do taty?
- Tak i chciałabym, żebyś leciał ze mną.
- Nie ukrywam, że też miałem taki plan już trochę wcześniej, bo zakładałem, że moja forma będzie lepsza i wystartuję w Turnieju Czterech Skoczni, ale jak sama widzisz, startuję w Pucharze Kontynentalnym i 27 mamy zawody w Engelbergu. Mogę wpaść do was na dwa dni po zawodach i potem wrócę do Lille bo chciałbym sylwestra i Nowy Rok świętować z Elisabeth.
- Tak by było najlepiej. Chciałabym w tym sezonie jechać na cały turniej. Oberstdorf mam pod nosem, Ga-Pa półtorej godziny drogi, Innsbruck nieco ponad dwie, a w Bischofshofen wzięłabym jakiś hotel. Tata stwierdził, że weźmie urlop w pracy, także będę z nim jeździć wszędzie, albo pożyczę samochód - zaśmiała się. - Potem jeszcze Bad Mitterndorf mam pod nosem, ale to już chyba za długo.
- Nie no po turnieju wracaj, bo będę tęsknić. - i właśnie takiego Andreasa potrzebowała. - A jak z biletami, przecież mnie nie będzie to FIS Family nie obowiązuje.
- Zapomniałeś, że Anders jest moim przyjacielem, to też obowiązuje - uśmiechnęła się, bo właśnie jego zobaczyła we framudze drzwi jej pokoju. Ruszył zwinnie w jej stronę i stanął obok Andreasa. Stał w ciszy nie odzywając się. Jego wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji. Celia cały czas się uśmiechała do niego, jednak on tego nie odwzajemniał. Wchodzą do pokoju w którym leżała, kamień spadł mu z serca, kiedy zobaczył ją zdrową i uśmiechniętą, co było dla niego najważniejsze. Nie uszło jego uwadze, jej totalne wychudzenie. Jednak był na nią mimo wszystko wściekły, czego nie ukrywał. Jak mogła nie dawać znaku życia przez tak długi czas? 
- Nie masz serca - powiedział śmiało.
- Ładnie mnie przywitałeś.
- Jak mogłaś mi to zrobić?
- To może ja was zostawię i pójdę porozmawiać z lekarzem... - Stjernen w pośpiechu opuścił pokoju.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, a tak po prostu zerwałaś ze mną kontakt. Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego się głodziłaś i dlaczego masz jeszcze więcej siniaków na ciele niż wcześniej?
- Anders spokojnie - położyła mu dłoń na jego dłoni. - Mam ciężki okres, mówiłam Ci. Potrzebowałam od tego uciec, a nie wiedziałam kompletnie w jaki sposób to zrobić. Zraniłam Cię, mam tego świadomość, ale...
- Nie ma żadnego ale! - przerwał jej szybko - Zostawiłaś mnie, nie pozwalałaś mi do siebie dotrzeć, rozumiesz? Gadałaś na Andreasa, że on Ciebie zostawił, kiedy go najbardziej potrzebowałaś, że nie można tak po prostu zamienić kogoś albo go zostawić a zdobiłaś to samo ze mną... - miał do niej wyrzuty sumienia. Jednak kiedy cofnęła swoją dłoń i opuściła głowę, zorientował się, że coś jest nie tak. Chyba troszkę go poniosło. - Przepraszam...
- Nie przepraszaj - westchnęła - Masz po prostu rację.
- Przecież wiesz, że nie mówiłem tego szczerze, po prostu zbyt bardzo mi na Tobie zależy i nie chcę, żeby coś Ci się stało. Pierwszy raz proponuję Ci popatrzeć w przyszłość. Pojutrze jest wigilia, w pierwszy dzień świąt jedziesz do taty, jesteś z nim tam dwa tygodnie. Pojedziesz na cały Turniej Czterech Skoczni, spędzimy razem Sylwester i Nowy Rok. Będzie cudownie, zobaczysz.
- Obiecujesz? - podniosła głowę i uśmiechnęła się. 
- Obiecuję - i on już dobrze wiedział, co zrobić, żeby to były najlepsze dni w jej życiu...


Zaniedbałam Was, prawie dwa miesiące przerwy, ale co poradzić. Mam nadzieję, że nie nawaliłam i spodoba Wam się to co napisałam. Komentujcie.

26.04.2015

#3

Kiedy siedziała w pokoju, przyglądając się wszystkim możliwym sukienkom, leżącym na łóżku, zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze robi. No bo po co tam iść, skoro można zostać w domu, użalać się nad sobą i płakać? Właśnie o to chodzi! Żebyś tam poszła, odstresowała się i nabrała na nowo energii potrzebnej do życia. Miała dużo sukienek, zawsze wolała ubierać się elegancko niż sportowo, na luzie. Jednak w ostatnim czasie chodziła prawie ciągle w dresach, więc kompletnie straciła styl. Zajrzała do szafy, szukając odpowiednich butów. Po chwili zorientowała się, że jest przecież zima, co nie pozwala na założenie ładnych szpilek, chyba, że weźmie je na zmianę. Zrezygnowana usiadła i włączyła laptopa. Stwierdziła, że poczeka na Fannemela, on jej doradzi. Przeglądając portale społecznościowe, usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.
- Wejdź i pomóż mi coś wybrać - powiedziała, nie odwracając się, mając pewność, że to Anders.
- Od kiedyś odnosisz się do mnie w ten sposób? - odwróciła się, słysząc zdziwiony głos swojego brata.
- Nie umiesz pukać?
- Wybierasz się gdzieś? - zignorował jej pytanie.
- Co Cię to interesuje?
- Nie no wiesz, myślałem, że posiedzisz ze mną i z Elisabeth i w końcu się do niej przekonasz.
- To źle myślałeś.
- Jesteśmy na razie sami w domu, Elisa przyjdzie za godzinę, więc może porozmawiamy?
- Gdzie jest mama? - bez przerwy zasypywali się pytaniami.
- Ma jakąś sprawę do załatwienia, wróci dopiero w środę, Zresztą nie odbiegaj od tematu.
- Nie, nie będę z Tobą rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo to nie jest sprawa na teraz rozumiesz? Najpierw sama postaram sobie z nią poradzić, potem dopiero komuś o tym powiem. Z resztą ja Cię już nie obchodzę, więc opuść łaskawie mój pokój. - wyszedł z pokoju, jak go o to poprosiła, jednak wiedział, że łatwo nie odpuści i za wszelką cenę będzie chciał się czegoś dowiedzieć. Zastanawiał się, czy dalej się o nią martwi. Bo ona chyba kompletnie zapomniała o tym, że był jej bratem. Teraz ma Fannemela, jego już nie potrzebuje. Kiedy ujrzał właśnie jego, w przed pokoju nie ukrywał zdziwienia.
- Co ty robisz? 
- Przyszedłem do Celii.
- Mieszkasz tutaj, że wchodzisz jak do siebie?
- Pukałem, nikt nie otwierał. Nacisnąłem na klamkę, było otwarte więc wszedłem. Zresztą ile razy przychodząc do Ciebie otwierałem sobie bez pukania, zapomniałeś?
- Nie przyszedłeś do mnie. Zapędzasz się, wiesz? Zapamiętaj sobie jedno: to jest moja siostra.
- Czas najwyższy zluzować. Jesteśmy razem w kadrze, zawsze się kumplowaliśmy, tworzyliśmy dobry duet, ale widzę, że Ci to nie pasowało - zrobił kilka kroków w jego stronę.
- Mi? - podniósł głos i zaśmiał się ironicznie - Nie ja wjebałem się butami na cudzą ziemię.
- Nazywasz Celię swoją ziemią? Uważasz ją za swoją własność? Przejrzyj na oczy, ona Cię teraz potrzebuje. Dorosła i przestała dawać sobie radę. Zawsze z nią byłeś, zawsze. Nie raz mi opowiadała. A teraz, tak po prostu ją zostawiłeś. Myślisz, że ona się z tym dobrze czuje? Brakuje jej Ciebie, Twojego wsparcia, pomocy. Nie lekceważ jej. - wyminął go i poszedł na górę. Stjernen złapał się za głowę. Jak był sens tych słów Fannemela? Przecież to ona nie dopuszczała go do siebie, więc jak miał jej pomóc? Sam już nie wiedział kto zawinił. Położył się na kanapie, założył słuchawki na uszy i zasnął, zanim zdążył o czymkolwiek pomyśleć.



Ich stroje pasowały do siebie, czerń z błękitem grała idealnie. Anders założył swoją ulubioną koszulę. Zawsze odpinał trzy guziki na górze, dzięki czemu można było ujrzeć jego kości obojczykowe, które były naprawdę dobre. Wiadomo, że dużo dziewczyn zwraca na to uwagę i o to przede wszystkim mu chodziło. Celia natomiast miała na sobie koronkową sukienkę, która podkreślała jej kobiece kształty. Wyglądała w niej nieziemsko, co nie uchodziło uwadze mężczyznom. Celia była dziewczyną o dużych piersiach. Mimo niskiego wzrostu, dzięki nim zawsze wyróżniała się z tłumu. Tak było i tym razem. Starali się trzymać cały czas razem, ale ona jak i Fannemel poszli czasem na parkiet z kimś innym. Częściej gościł tan Fannis, który tańczył tak dobrze, że wszyscy przykuwali do niego wzrok.
- Czego się napijesz? - przysiadł się do niej młody chłopak. Był opalony, miał krótkie, ciemne włosy i wyraziste oczy. Można go było porównać do Sjøena, był zaskakująco do niego podobny.
- Zaskocz mnie.
- Coś zaskakującego dla tej pani - zwrócił się do barmana. - Jesteś tutaj sama?
- Nie wiem, może tak, może nie, jakie to ma znaczenie? - zgrywała niedostępną.
- Takie, że nie chciałby dostać w ryj od jakiegoś chłopaka.
- Raczej nie dostaniesz.
- Jak Ci na imię?
- Celia, miło mi - podała rękę przystojnemu brunetowi.
- Andreas.
- Kolejny - zaśmiała się - Ja nie wiem, czy w tej Norwegii nie ma innych imion? Ciągle jakiś Andreas albo Anders i tak w kółku. 
- Przecież to ładne imię - barman postawił ślicznego drinka obok niej.
- Nie mówię, że brzydkie, tylko mało oryginalne.
- Za to Ty masz niespotykane - ich rozmowa ciągnęła się zaskakująco dobrze. Celia rozmawiała z Andreasem na kompletnym luzie. Nie spodziewała się raczej, że spotka tutaj kogoś takiego. Fannemel widząc, że Celia jest zajęta, usiadł przy stoliku, obok okna. Patrzył na nią i na jej towarzysza z zaciekawieniem. Nie sądził, że Celia sprosta wyzwaniu i w pełni się zrelaksuje. Śmiała się, popijając drinka. Była otwarta i śmiała, co nie zdarzało się w ostatnim czasie często. On o niej nie zapominał nawet na chwilę. Bardzo zależało mi na tym, żeby była szczęśliwa i miał nadzieję, że teraz tak właśnie było. Chociaż dalej, mimo wszystko nie wiedział jak jej pomóc. Kiedy usłyszał, że DJ puścił wolniejszą piosenkę, bez zastanowienia podszedł do niej i przerwał ich rozmowę, nie zważając na to o czym mogli rozmawiać. 
- Zatańczysz? - popatrzyła na niego ze zdziwieniem, jednak nie odmówiła. Podała mu swoją dłoń i poszli na parkiet. Anders objął ją w pasie, a ona położyła mu ręce na ramionach. Nie pytała dlaczego im przerwał, po prostu chciała być teraz przy nim. Zaczęła coraz bardziej zdawać sobie sprawę z tego, że był w tej chwili osobą, która nie chciała jej opuścić. Martwił się i chciał, żeby była szczęśliwa. Umiał jej pomóc, mimo tego, że sam nie zauważał swojej pomocy.
- Możemy już wracać? - szepnęła mu do ucha.
- Pewnie, chodź. - wyszli z sali, kierując się do szatni. Zakładali kurtki w ciszy, nie rozmawiali ze sobą. Kiedy się ubrali, wyszli na zewnątrz. Prószył drobny śnieg. Szli w stronę jej domu. Anders był kompletnie zmieszany, nie wiedział jak ma zacząć rozmowę. Ciekawiło go, dlaczego Celia spytała go o powrót do domu. Przecież dobrze się bawiła.
- Jestem szczęśliwa - powiedziała nagle, zatrzymując się. - Mam świadomość tego, że będzie to trwało krótko, ale na ten moment czuję się świetnie, dzięki Tobie.
- Przecież ja nic takiego nie zrobiłem. - zdziwił się.
- Nie wiem co robisz, ale ja po prostu czuję się dobrze w Twoim towarzystwie. - znów zaskakiwała samą siebie. Ostatnio dziękowała mu za to że był, jakkolwiek to brzmi, a teraz usiłuje zrozumieć, jak to możliwe, że czuje się szczęśliwa.
- Nie widzę tego, że Ci w jakiś sposób pomogłem.
- Ja też nie, ale to czuję i właśnie tego nie rozumiem. Przecież ja nigdy nic nie czułam. Nigdy nie byłam zakochana, nigdy nie umiałam określić swojego stanu, nigdy nie mówiłam o wszystkim otwarcie. Gubię się sama w sobie. 
- Może po prostu dojrzałaś?
- Nie wiem, chyba nie znam samej siebie.
- Nie zadręczaj się tym - uśmiechnął się i objął ją w pasie - Żyj chwilą, po prostu. - znów ruszyli w stronę jej domu - Ja patrzę na to co jest. Nie chcę wybiegać w przyszłość, bo mogę się rozczarować. Może będę miał żółty plastron, może wygram swój pierwszy konkurs w karierze, może zdobędę Puchar Świata, może znajdę odpowiednią osobę dla siebie, może... Nic w życiu nie jest pewne. Cały czas coś nas zaskakuje. Więc nie myśl o tym czy Twoje szczęście będzie trwało krótko, po prostu się ciesz. - słuchała go z wielkim zaciekawieniem. Mówił jakby miał spore doświadczenie. Przytuliła go mocno.
- Jesteś niesamowity.
- Przesadzasz - zaśmiał się.
- Nie, naprawdę. Nigdy nie będę żałowała znajomości z Tobą. Jest to jedna z najlepszych rzeczy jak mnie w życiu spotkała.
- Jesteś tak cudowną i kochaną osobą, że nic byś mi nie zrobiła jakbym Cię teraz wrzucił w śnieg - popchnął ją tak, że wpadła w zaspę.
- Teraz to przegiąłeś - rzuciła w niego śnieżką, trafiając w twarz.
- Nie ma problemu - strzepywał śnieg z oczu. - Możesz tutaj zostać - podszedł do niej i zasypał ją śniegiem. - Jak tam, ciepło?
- Bardzo... - uśmiechnęła się ironicznie. 
- To ja Cię tu zostawiam, spotkamy się jutro, trzymaj się! - krzyknął i pobiegł szybko, znikając gdzieś w ciemności. Mógł się teraz modlić o to, żeby się nie spotkali w najbliższej przyszłości, bo była pewna, że go zabije. Wydostała się spod śniegu, otrzepała i poprawiła włosy. Nie mogła uwierzyć w to, jakim kretynem był jej przyjaciel. Przeklinała go pod nosem, idąc w stronę domu. Jednak mimo wszystko ciągle się uśmiechała, bo spędziła z nim cudowny wieczór.


Wracam po dłuższej przerwie, w bardzo złym humorze. Odrzuca mnie od siebie ta historia coraz bardziej. Mam nadzieję, że potem będą większe efekty. Błagam, komentujcie, to mnie motywuje (szczególnie takie komentarze jak Oli <3)

ps Staram się naprawić to, że czcionka w niektórych momentach jest inna, ale coś mi nie wychodzi.

9.04.2015

#2

Wpatrując się w skoczka w locie, po raz tysięczny zastanawiała się co się wtedy czuje. Przecież to musi być niesamowite. Zawsze jak się pytała swoich Norwegów co wtedy czują, odpowiadali, że nie da się tego opisać, albo, że czują wolność. Trwający kilka sekund lot musiał dużo dla nich znaczyć, zwłaszcza na mamutach. Wtedy pewnie znikało wszystko ze świata. Nie było żadnych problemów, żadnych przytłaczających myśli. Niczego nie było.
Speaker wykrzyczał nazwisko Bardal, co oznaczało, że zbliżają się te najlepsze skoki i coraz bliżej Fannemela, który miał tylko jeden cel: zwyciężyć w dzisiejszym konkursie. Stał na górze, opierając się o barierkę. Skupiał całą swoją uwagę na zeskoku. Schlierenzauer zawiesił poprzeczkę wysoko. Widać, że powoli odzyskuje starą dyspozycję. Myślał, zakładając kask i zarzucając narty na ramię. Ale przecież pokazałeś wczoraj, kto jest najlepszy. Nic nie masz do zrobienia. Jesteś u siebie, musisz pokazać co potrafisz. Zszedł na dół po schodkach. Stanął za Hayböckiem, skupiając swoje myśli nie na zwycięstwie, a na poprawnej technice lotu i lądowania. Rozgrzewał się. Patrzył skupiony, przesuwając się powoli do przodu. Założył gogle na oczy, zapiął kask. Położył narty, wpiął w nie buty, przykucnął i czekał na znak, aby wejść na belkę. Usiadł, przesunął się na środek. Sprawdził, czy dobrze zapiął narty. Spojrzał na trenera. Dał mu znak, żeby ruszał. Odepchnął się i sunął. Wybił się z progu idealnie. Leciał... Czuł się niesamowicie. Lądowanie nie sprawiło mu kłopotów. Nie wiedział dokładnie na którym metrze wylądował, ale czuł, że dał sobie radę. 138 metrów, pierwszy. Cieszył się, był już na podium. Teraz wystarczyło tylko czekać na to, co zrobi Austriak. Anders poszedł na miejsce triumfującego. Przybił Hayböckowi piątkę, a ten mu pogratulował. Odłożył narty na bok. Zdjął kask i założył czapkę. Gogle zawiesił na szyi. Patrzył na lot Schlierenzauera. Wylądował bliżej niż w pierwszej serii. Nie można było teraz określić, który z nich bardziej oczekiwał wyniku. Czy ten, co chciał tutaj wygrać po roku, udowadniając, że dalej jest groźny. Czy ten, co chciał tutaj wygrać po raz pierwszy, w swoim kraju. Padło, wynik pojawił się na tablicach i w komputerze. Przegrał... Był lekko zawiedziony, mimo tego, że zajął drugie miejsce i zgarnął 80 punktów. Zobaczył jak Gregor całuje zeskok. Przecież to Anders powinien tak zrobić. Walnął się nartami w głowę. Spakował resztę sprzętu i kiedy obok niego pojawił się Tyrolczyk, powiedział:
- Gratulacje - uścisnęli sobie dłonie - Ta rywalizacja naprawdę mi się podobała. - uśmiechnął się i zajął się swoim sprzętem. Fannemel zarzucił torbę na ramię i odszedł w prawą stronę.
- Brawo mistrzu! Widzę młody talent się objawia - Vilberg poklepał go po ramieniu. 
- Chciałem wygrać - powiedział z grymasem na ustach. 
- Nie dziwię Ci się, ale wygrasz jeszcze nie raz w tym roku, więc ciesz się lepiej z podium, a nie narzekasz. 
Fannemel, co ty wyprawiasz!? Wrzeszczał sam na siebie. Kto Cię nauczył takiej rywalizacji?
- Poniosło mnie coś - zmarszczył czoło - Weź mnie walnij tak porządnie, to może ogarnę się i odejdzie ode mnie ten cały egoizm i ta dziwna chęć wygrywania wszystkiego.
- Ok - Andreas uderzył go w ramię i wyszczerzył zęby.
- Vilberg, nie mówiłem serio!
- Ech, wybacz, nie wyczułem sarkazmu - uderzył go w drugie ramię, dalej się śmiejąc.
- Zemszczę się - przecierał raz jedno ramię, raz drugie. Mimo wszystko uśmiechnął się. Odłożył wszystko, kierując się na dekorację. Zastanawiał się gdzie jest teraz Celia, która nie chciała jechać z kadrą pod skocznię i stwierdziła, że przyjdzie później.
Jednak ona była tam i obserwowała wszystko w ciszy. Widziała uśmiechającą się twarz Andersa wskakującego na podium. Była z niego dumna. Jeszcze rok temu nie sądziła, że zajdzie tak daleko. Że ich przyjaźń zajdzie tak daleko. Był jej bliski, bardzo bliski. Uznawała go za drugą, najważniejszą osobę w swoim życiu. Znali się od dawna, ale w ciągu tego roku ich relacje bardzo się pogłębiły. Była w stanie otworzyć się przy nim w tym trudnym okresie.
- Cieszysz się, że Twój nowy chłopak jest dziś drugi prawda? A miejsce brata w trzydziestce nie interesuje Cię już tak jak dawniej? - Andreas przerwał jej rozmyślenia.
- Masz rację, ani trochę mnie to nie interesuje. Skoro marnujesz swój cenny czas na siostrę, to siostra nie będzie marnowała swojego cennego czasu na brata. - miała już się odwracać, kiedy dodała - Nie jesteśmy razem! - odeszła, zostawiając go z kłębkiem myśli.
Coraz bardziej zadziwiały ją jego słowa. Nigdy wcześnie nie rozmawiała z nim w taki sposób. Czyżby jego dziewczyna, aż tak nim manipulowała? Nie, to niemożliwe. Andreas nigdy nie dał sobą pomiatać. Zawsze stawiał na swoim, dzięki czemu wyszedł na ludzi. Nie to co Celia...
- Nie wygrałem - usłyszała znajomy głos za sobą - Ale drugie miejsce jest równie obiecujące. - odwróciła się. - Zresztą dla Ciebie o tak jestem najlepszy, prawda? - wspomniał jej słowa ze wczorajszej rozmowy.
- Jestem z Ciebie dumna, wiesz? - uśmiechnęła się.
- A ja jestem dumny, że mam przy sobie taką osobę jak ty - wręczył jej kwiatki, które dostał podczas dekoracji - Dziękuję - szepnął.
- Za co? - powąchała kwiatki.
- Za wszystko. Dajesz mi motywację. Wspierasz mnie. - a jeszcze kilka dwa dni temu słyszała te słowa od swojego brata, który był dziś dla niej kimś obcym.
- To ja Ci dziękuję.
- Za co?
- Za to, że po prostu jesteś.

***

Wstawiła kwiatki do wazonu, który przed sekundą przyniosła jej obsługa hotelowa. Powąchała je jeszcze raz, przypominając sobie słowa Fannemela. Nie wiedziała, czy można dziękować jakiejś osobie za to, że jest. Przecież to było zbyt mało oczywiste. On musiał coś robić, skoro tak powiedziała. Może to co robił było nie widoczne, ale wyczuwalne? Sama nie wiedział. Właściwie to pragnęła teraz położyć się i porządnie się wyspać, ale ktoś dobijający się do jej drzwi nie chciał jej na to pozwolić. 
- Mocniej się dało? - otworzyła drzwi, w których stanął Hilde, Fannemel i Velta. Ten drugi był prawie niewidoczny w towarzystwie dwóch, wysokich kolegów. Jednak ona zauważyła go od razu.
- Mocniej zawsze się da, wystarczy tylko poprosić. - Tom uśmiechał się zadziornie. 
- Dobra, Hilde, nie napalaj się. Przynieśliśmy coś dobrego. - Anders i Rune wyjęli zza pleców cztery butelki piwa.
- Wiadomo nie od dziś, że nie lubię alkoholu. 
- Wiadomo nie od dziś, że jedyne piwo jakie pijasz to smakowe, najlepiej malinowe, także udało nam się je zdobyć. - weszli do środka i rozgościli się. 
- Masz tu jakieś szklanki czy ciągniemy z gwinta? - spytał Rune.
- Nie mam pojęcia, nie szperałam w szafkach. - otworzyła swoje piwo i wzięła sporego łyka. - Rozumiem, że opijamy drugie miejsce? 
- Jak najbardziej. - Anders się uśmiechnął.
- Pijcie szybko to zagramy w rozbieraną butelkę.
- Hilde, idź zobacz czy nie ma Cię w łóżku, w pokoju obok.
- Nie sądzę - zaśmiał się - Celia, nie chcesz grać w butelkę? Nie wkręcaj mnie. - poruszył sugestywnie brwiami.
- No przestań, to miała być nasza tajemnica. Mam nadzieję, że im nie powiedziałeś? - nie miała pojęcia co mówi. Jednego była pewna, wyluzowała się w końcu.
- No co ty, jak mógłbym in powiedzieć, że musiałaś tańczy dla mnie, jak kiedyś graliśmy. - on już wiedział co robić. 
- Tak, tak, myślcie dalej, że się nabierzemy. 
- No Rune, przestań, nie wierzysz mi?
- Lepiej powiedz co się stało Andreasowi, pokłóciliście się? - czy jej wyluzowanie trwało dłużej niż pięć minut? Dzięki, Velta! Przeklinała go w duchu.
- No można tak powiedzieć. Chcesz to z nim pogadaj, bo ja nie mam nastroju na to.
- No ale co jest nie tak? Zawsze byliście perfekcyjnym rodzeństwem.
- Rune daj spokój - wtrącił się Anders - Powiedziała, że nie chce o tym rozmawiać, nie naciskaj i naprawdę pogadaj z Andreasem, bo do mnie też się nie odzywa.
- Dlaczego? - spytał Tom.
- Więc tak w skrócie - Celia zaczęła opowiadać wczorajszą historię - Byłam wczoraj na spacerze z tym tutaj obecnym, zajmującym trzecie miejsce w Pucharze Świat skoczkiem narciarskim i zobaczyliśmy Andreasa ze swoją dziewczyną, którzy wchodzili do mnie do domu. Podejrzeliśmy z Fannisem przez okno i zapowiadało się obiecująco. Przyłapaliśmy ich na stosunku, udając, że jesteśmy parą. Andreas się wściekł i efekt jest taki, że nie rozmawia ani ze mną, ani z Andersem. Tłumaczyliśmy mu potem, że zrobiliśmy to dla żartów, że nic nas nie łączy, ale ciężko mu było w to uwierzyć.
- Serio!? Anders, przecież wiesz jaki Stjernen jest cięty jeśli chodzi o Celię. - zaczął Rune.
- Co ty Velta, dobre to było. Musieliście się dobrze bawić! 
- Czy ja wiem, Tom. On naprawdę był nieźle wkurzony...
- A właściwie to co on teraz robi?
- Nie mam pojęcia, ale mogę pójść zobaczyć i z nim pogadać.
- Byłabym Ci bardzo, bardzo wdzięczna Rune, gdybyś coś z niego wyciągnął.
- Nie ma problemu, skoczę tylko po piwo dla niego, może się otworzy. - zabrał puste butelki i opuścił pokój. W efekcie okazało się, że tylko Celia dalej piła swoje piwo. Na kilka sekund zapadła niezręczna cisza. Celia bawiła się końcówkami włosów, spuszczając głowę w dół. Nie chciała zaczynać rozmowy. 
Nawet nie zauważyła kiedy Fannemel dał znak Hilde, aby opuścił pomieszczenie. Kiedy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, dopiero podniosła głowę.
- Dlaczego wyszedł? - spytała, kładąc się. Oparła głowę o ścianę, podkładając sobie poduszkę. 
- Można powiedzieć, że go o to poprosiłem. Wiem, że nie powinienem w ogóle zaczynać tej rozmowy, ale nie mogę patrzeć jak się z tym męczysz. Nie man pojęcia co Ci jest, ale na pewno kłótnia z Andreasem nie jest tym głównym powodem przez który cierpisz. Zrobisz co będziesz uważała, ale musisz z kimś porozmawiać o wszystkim co cię dręczy, bo przerodzi się to w depresję, a skutki tego są... no sama wiesz jakie. - patrzyła na niego z uwagą. Sens jego słów nie dotarł do niej do końca. Miała w tym momencie mieszane uczucia co do niego. Nie potrzebnie wtrąca się w jej życie, jednak myśląc inaczej, to on był częścią jej życia, przecież ufała mu, bardzo...
- Zostań - powiedziała, widzę, że Anders wstaje i kieruję się do drzwi wyjściowych. Wrócił się i położył się obok niej. - Daj mi czas. 
- Dam Ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała, po prostu nie chcę patrzeć jak się męczysz. - przewrócił się na bok i odgarnął jej włosy. Nie opierała mu się. Był w końcu jej przyjacielem, nie mógł się dalej posunąć.
- Gdyby to wszystko się skończyło - patrzyła na sufit - to już dawno bym Ci powiedziała. Ale to nie jest takie proste, jak może się wydawać. Jestem słaba - odwróciła się do niego - Rozumiesz? Nie mam już tyle siły ile miałam wcześniej. Andreas powiedział mi ostatnio, że kiedyś miałam w sobie pełno energii. Miałam mnóstwo znajomych. Miałam rodzinę. A teraz? Teraz nie mam już nic.
- Masz Mnie. - położył dłoń na jej ramieniu - Pamiętaj o tym.
- Pamiętam cały czas. Ale zanim zacznę wplątywać w to inne osoby, sama muszę postawiać na swoim i w końcu się przełamać. - Fannemel patrzył na nią i nie mógł jej rozgryźć. Za cholerę nie domyślał się o czym mówi.
- Uderzyłaś się? - zobaczył siniak, wielkości zakrętki od wody na jej brzuchu, który był lekko odsłonięty.
- Gdzie? - spytała.
- Masz siniaka na brzuchu - wstała i podeszła do lustra. Rzeczywiście miała tam siną skórę.
- Możliwe - odparła - Często mam tak, że jak się uderzę to nie czuję, a później mam siniaki. Tata też tak zawsze miał. Właśnie, skoro zeszliśmy na temat taty - skutecznie odbiegała od poprzednich tematów - to chyba zrobię w tym roku wyjątek i pojadę na cały Turniej Czterech Skoczni. 
- Żartujesz? - ucieszył się.
- Nie, co mam do stracenia? Pogadam z tatą, a on się na pewno zgodzi. Zresztą będzie przeszczęśliwy jak go odwiedzę na trochę dłużej. Sylwester w Ga-Pa, zapowiada się ciekawie - uśmiechnęła się. 
- Już ja się postaram, żeby wymyślić coś ciekawego. 
- Nie mogę się doczekać! - uradowała się, w końcu spędzi więcej czasu ze swoim tatą i jeszcze więcej z Andersem.

***

Loteria, wiatr, przerwy, ciągłe zmiany belki i jedna seria to idealne podsumowanie drugiego konkursu w Lillehammer. Triumfował Koudelka, Stjernen nie zgarnął punktów, Fannis był szósty, tuż za nim uplasował Bardal. Konkurs jako taki, nie za dobry, tragedii też nie było. Celia kibicując swoim skoczkom, zamarzł. Wiatr z mrozem był najgorszym połączeniem na świecie. Kiedy znalazła się w hotelu, od razu zrobiła sobie kubek gorącej herbaty. Usiadła na łóżku przeglądając kanały w telewizji, kiedyś usłyszała dźwięk swojego telefonu. Wzięła go do ręki i przeczytała SMSa, którego dostała od Rune. Wpadnij do naszego pokoju. Andreasa nie ma, a dowiedziałem się kulki rzeczy o których rano nie zdążyłem Ci powiedzieć. Celia bez zastanowienia wstała i popijając herbatę wyszła z pokoju. Daleko nie miała bowiem pokój Rune i jej brata znajdował się kilka kroków dalej. Zapukała do drzwi i nie czekając na żadną reakcję ze strony Velty otworzyła je.
- Jestem - weszła do pokoju, w którym panował ład i porządek. Pewnie za sprawą Andreasa, który lubił czystość.
- Rozgość się - zaśmiał się kiedy zobaczył ją w za dużej, ciepłej bluzie z kubkiem herbaty w rękach.
- No co, zmarzłam - usiadła na kanapie obok Rune. - Opowiadaj - uśmiechnęła się.
- Jest kompletnie zamroczony Elisabeth, chyba pierwszy raz widzę go w takim stanie. Gadał od rzeczy i chyba nie bardzo przykuwał uwagę do tego co mówił.
- To znaczy? 
- No więc od początku. Zaczęliśmy na luzie, rozmawialiśmy najpierw o wszystkim i w pewnym momencie zapytałem się go, czy się pokłóciliście, bo nie wyglądacie tak jak zawsze. On na to, że przestałaś go interesować, bo nie dopuszczasz go do siebie i trzymasz go na dystans. Mówił, że nie chcesz rozmawiać z nim o problemach, że uważasz, że jest Ci nie potrzebny.
- Nie uważam tak! - przerwała mu, a po głowie chodziły jej słowa przestałaś go interesować.
- Mówił coś jeszcze, że chyba nie dojrzała do końca. Że jesteś jeszcze zbyt młoda, żeby zrozumieć niektóre sprawy. Dodał też, że ostatnio wasze zdarzenia z Fannemelem pogorszyły sprawę.
- Niby jakie sprawy? - ostatnie zdanie puściła przez uszy.
- Tego nie wiem, nie chciał mi powiedzieć.
- On to ma tupet. Mówił mi ostatnio, że nie wyobraża sobie, żebym miała kiedyś chłopaka, bo jestem przecież tylko jego. A teraz tak z dnia na dzień stwierdził, że nie dorosłam. Za to on wszystko rozumie.  Widzi tylko swoją laskę, nikogo więcej nie bierze pod uwagę.
- Myślę, że możesz mieć rację. Stał się ostatnio trochę arogancki. Ale dużo rzeczy powiedział pod wpływem emocji. Bo na pewno ciągle o interesujesz. On się o Ciebie martwi i chce Ci pomóc, ale myślę, że nie do końca wie jak to zrobić. Dopuść go do siebie i powiedz mu o wszystkim.
- Chciałabym, ale po pierwsze, nie jestem na to gotowa, a po drugie ostatnio powiedział mi, że nie chce marnować swojego cennego czasu na mnie, więc nie będę mu dupy zatruwać.
- Przez następne trzy dni wszyscy z kadry jadą do swoich domów, więc możesz teraz ogarnąć z nim wszystko.
- O ile będzie łaskaw wrócić do domu. Bo ostatnio woli mieszkać u niej. Właściwie to ciągle zastanawiam się, dlaczego 26-letni face dalej mieszka z matką w domu i nie ma zamiaru się wyprowadzać.
- Może chce być blisko Ciebie?
- Nie mam pojęcia. - ich rozmowę przerwał trener Stöckl, który wszedł do pokoju uśmiechnięty (jak zawsze zresztą).
- Witaj Celia. - rzucił do dziewczyny, podszedł do niej i uścisnął jej dłoń. Nie widzieli się ani dzisiaj, ani wczoraj, ani podczas treningów.
- Witam trenerze! - przywitała go ciepło. - Pogratulować Fannemela, będzie dobry.
- Dobry już jest, będzie bardzo dobry. Za to ten obok Ciebie skończy w tym sezonie w pierwszej dziesiątce, zobaczysz! Rune - zwrócił się do wysokiego chłopaka - Weź swoją przemiłą koleżankę i idźcie przypomnieć reszcie, że chcę się z Wami widzieć w tej głównej sali za 10 minut.
- Tak jest, trenerze. - Alex wychodził już z pokoju, kiedy dodał:
 - Zapowiedz Hilde, że jak się spóźni to będzie robił rundkę naokoło jeziora. - puścił im oczko.
- Chodź, najpierw poinformujemy Toma, bo łatwo nie będzie miał jak się spóźni. - wyszli z pokoju i poszli na przeciwko. Ogłaszali po kolei, oczywiście Tom ani trochę się nie przejął i nie miał zamiaru przerywać zaciętej gry w fifę na laptopie. Kiedy skończyli i zebrali cała ekipę okazało się, że nie ma nigdy Stjernena. Celia nie przejęła się tym i poszła do swojego pokoju się spakować. Tym czasem cała kadra rozsiadła się wygodnie na skórzanych kanapach. 
- Hilde chce biegać - poinformował trenera Tande. - A Stjernena nigdzie nie ma. 
- Przynajmniej Tom będzie miał towarzystwo. - zaśmiał się Bardal.
- Ale co dzwoniliście, czy ja mam to zrobić?
- Ma wyłączony telefon, także nie ma sensu, próbowaliśmy już.
- Dobra, także jak już wiecie, jutro możecie się rozjechać. 
- Trenerze, chwilę, jestem już. - Hilde wpadł do sali, z jakąś kanapką w ręku. - Taki dobry mecz i przegrałem w dogrywce. 
- Zobaczymy czy tak dobrze ci pójdzie jak będziesz biegał. 
- Nie ma na mnie mocnych. Biegi mnie nie zabiją.
- Jeszcze się okaże - trener zrobił śmieszną minę i kontynuował. - Więc jutro możecie się rozjechać. Spotykamy się w środę wieczorem w Oslo. Nie wiem jeszcze kogo zabiorę do Rosji. Na pewno nie Fannemela. On nic nadzwyczajnego nie pokazuje, także jego wyślemy do drugiej kadry na kontynentalny. Co ty na to Anders? 
- Grzeszysz Alex, grzeszysz.
- Albo wracasz z Rosji z żółtym plastronem, albo trener Cię wyjebie z kadry.
- Hauer, miałem go wyjebać już teraz, ale jak chcesz dać mu jeszcze jedną szansę, no to możemy go zostawić - wszyscy zaczęli się śmiać. To była cała kadra Norwegii. Ciągłe śmiechy i podchodzenie do wszystko na luzie. Jeszcze nigdy in to na złe nie wyszło. Nie było możliwości, żeby ktoś tutaj się nie lubił. Wszyscy mieli ze sobą genialny kontakt. No chyba, że Fannemel ze Stjernenem na ten moment. Zresztą Stjernen chyba nie tylko z nim miał jakiś problem, bo po tym jak zachował się w stosunku do trenera, można by było dużo stwierdzić.
- Zawody się skończyły, jestem u siebie w mieście, więc chyba jasne, że mogę robić w tym momencie co chcę.
- Stjernen, chyba się zapominasz. Skoro powiedziałem, że jutro się rozchodzicie, rozjeżdżacie to znaczy, że jutro, nie dzisiaj. 
- Spokojnie Alex, nie unoś się. Jestem chyba, więc po co się awanturować. - reszta kadry przyglądała się z zaciekawieniem tej sytuacji. 
- Plan był jasny, chciałem teraz omówić z Wami szczegóły, a Ty wchodzisz sobie na zebranie, pod sam koniec i zachowujesz się jak jakiś pan wszechświata.
- Andreas ma chyba gorsze dni ostatnio.
- Mam takie dni jak zawsze, Hilde. Nie wiem o co ci chodzi.
- Możecie wracać do siebie. - Stöckl zakończył zebranie. - Stjernen, Ty zostajesz. 
Kiedy wszyscy wyszli z sali, zaczęli rozmawiać o Andreasie. Nie dało się nie usłyszeć zdziwienia. Nikt dokładnie nie wiedział, co się z nim działo. Z dnia na dzień stawał się innym człowiekiem. Fannemel, bez namyślenia, skierował się do pokoju Celii. Zapukał i kiedy usłyszał jej odpowiedź wszedł do środka. Siedziała na łóżku, z jakimś zeszytem w ręku. Pisała coś zawzięcie.
- Czekaj chwilę - rzuciła w pośpiechu - Mam dobrą wenę.
- Co piszesz? 
- Reportaż, dwa zdania, już kończę. - Anders wszedł do łazienki, rozglądając się. Dziewczyny zawsze miały porządek, dlatego chciał zobaczyć jak Celia dba o siebie. Na półce pod lustrem stały różne kosmetyki, jakieś kremy, maseczki, żele do mycia twarzy, perfumy, kosmetyczka. Lubiła dbać o siebie, co było widoczne. Na wieszaku, przy prysznicu wisiał ręcznik i stanik. Fannemel, o czym Ty myślisz! Stuknął się ręką w czoło.
- Gdzie Ty jesteś? - usłyszał głos Celii. Stanął przed lustrem, przeczesał włosy ręką i wyszedł. - Co ty masz na głowie? - zaśmiała się. Każdy kosmyk włosów ułożył mu się w inną stronę. Widocznie dość nieudolnie je przeczesał. Podeszła do niego i poprawiła mu ten busz. - Od razu lepiej.
- Jaki reportaż pisałaś? - wrócił do tematu.
- Długa historia.
- Ja mam czas - usiadł na łóżku, a Celia zaczęła mu opowiadać o jej pasji związanej z dziennikarstwem. Anders słuchał jej z zaciekawieniem, w między czasie czytał to, co przed chwilą napisała. Był pełny podziwu. Jej reportaż był niesamowity.
- Dlaczego nie poszłaś na studia dziennikarskie? - zapytał, kiedy skończyła mówić. 
- To jest jeszcze dłuższa historia.
- Ja mam jeszcze więcej czasu. - puścił jej oczko.
- Myślę, że przyjdzie czas i na to, ale nie dzisiaj. Jest to związane po części z moimi problemami, więc nie chcę o tym rozmawiać.
- W porządku. Właściwie to przyszedłem, żeby powiedzieć Ci zupełnie o czymś innym. 
- Tak?
- Twój brat przyszedł na sam koniec naszego spotkania, zaczął mieć pretensje do Alexa, czepiał się Hilde,  chyba pokłócił się ze Stöcklem, bo wszystkich wypuścił, a on musiał zostać.
- Nie mam już siły do niego. Muszę z nim chyba jutro porozmawiać, w końcu cały dzień będziemy w domu. 
- Nie cały, chyba zapomniałaś, że się umówiliśmy.
- Faktycznie, uśmiechnęła się. - chciała jeszcze coś dodać, ale do pokoju wpadł Stjernen.
- Posłuchaj - od razu podszedł do Andersa i zwrócił się do niego. - Pokłóciłem się z Alexem, na szczęście w porę ukoiłem sprawę. Hilde ma mi coś za złe, Celia - spojrzał na siostrę - szkoda gadać, więc chociaż Ty się ogarnij i przestań udawać, że nic Cię z nią nie łączy bo Ci przyjebię.
- Kiedy my się tylko przyjaźnimy. - Fannemel mówił z pełnym spokojem i opanowaniem.
- Radzę Ci się od niej odjebać za nim będzie za późno. - Celia zastanawiała się od kiedy jej brat zaczął tak bardzo przeklinać.
- Możesz się uspokoić? - dziewczyna przerwała mu. -  Zobacz jak Ty się zachowujesz. Chcesz, żeby wszystko było między nami w porządku, jak ma być skoro nie potrafisz się ogarnąć?
- Ja? To Ty nie chcesz mi nic powiedzieć. Udajesz, że masz te całe problemy, żeby ktoś oprócz mnie się Tobą zajął? Fannemel, nie wkręcaj się w to.
- Wymyśliłam sobie to wszystko, po to, żeby się z Tobą pokłócić, zyskać przyjaciela, z którym i tak przyjaźnię się od dawna, wykorzystam go i potem powiem, że do niczego nie jest mi potrzebny, bo udało mi się nim pobawić. Żałosny jesteś. Ona Ci o tym wszystkim opowiedziała? Dobre bajki wymyśla, nie dość, elementy fantastyczne to jeszcze kłamstwa. 
- Co Ty do niej masz!? 
- Manipuluje Tobą, zmienia Cię, a Ty jesteś ślepy na to wszystko.
- No więc jutro jesteśmy w domu, zaproszę ją porozmawiamy i zobaczysz jaka ona jest. Nic o niej nie wiesz, a oceniasz ją jakby była kimś, kogo znasz od dawna. 
- Czyli zostaję kolejną noc w hotelu.
- O co Ci chodzi? Dlaczego nie śpisz normalnie, w domu?
- Co Cię to interesuje. Nie marnuj na mnie czasu.
- Ale... - zaczął niepotrzebnie, bo Celia od razu mu przerwała.
- Wyjdź. - wskazała mu drzwi.
- Nie.
- W takim razie ja wyjdę. - i wszyła, zostawiając dwóch, na ten moment wrogów, razem.



Jakoś poszło, jest nawet długi, taki plus. Serio, z minuty na minutę nie przekonuje mnie ta historia ani trochę. Kiedy ją pisałam wyglądała dużo lepiej niż teraz. Dlatego, jeśli wam się podoba to skomentujcie, bo to mnie motywuje najbardziej!

30.03.2015

#1

Początek kolejnego dnia zaczął się bardzo zaskakująco. Kiedy Celia otworzyła oczy, zorientowała się, że nie była u siebie. Spała na dużym łóżku, w ubraniach, przykryta delikatną pościelą. Nie mogła sobie przypomnieć jak się znalazła w tym pokoju. Ostatnie co pamiętała, to, to, że rozmawiała z Andreasem siedząc na ławce, obok hotelu. Bingo! Nie było innego wyjścia, musiała zasnąć na ławce, a Andreas przyniósł ją właśnie tutaj. Nie rozmyślając długo, podniosła i zapoznała się z wystrojem pokoju. Był ekskluzywny, w białym kolorze. Na ścianie, na przeciwko łóżka wisiał duży telewizor, do którego podłączona była wieża stereo. W przed pokoju leżała torba treningowa, a na wieszaku wisiała bluza norweska. Nie miała wątpliwości, że była w pokoju swojego brata, który najprawdopodobniej z kimś dzielił, sądząc po tym, że był tam jeszcze jeden pokój, obok łazienki. Jednego była pewna. Zostanie tutaj jeszcze minimum jedną noc. Tylko co wtedy powie Andreas? Będzie pytał, co się dzieje, dlaczego Celia nie chce wracać do domu, do ich domu! Nie zadawała sobie więcej pytań, poszła wziąć prysznic. Strumienie ciepłej wody, zawsze ją relaksowały, mogła się spokojnie odprężyć. Cieszyła się, że zostanie tutaj, wśród skoczków. Była blisko brata i jego przyjaciół, których bardzo lubiła. Wiadomo nie od dziś, że Reprezentacja Norwegii jest jedną z najśmieszniejszych reprezentacji na świecie. Czasami mogła się odstresować, kiedy spędzała z nimi czas.



- Jak to się stało, że znalazłam się w hotelowym pokoju? Z tego co pamiętam to obraziłeś się, że nie chciałam Ci nic powiedzieć. - Celia rozmawiała ze swoim bratem, oglądając drugą serię próbną.
- Nie wiem co ty tam później robiłaś, Fannemela się zapytaj, on jest bardziej zorientowany. - Jak to Fannemela? Przecież wczoraj nawet z nim nie rozmawiała.
- To nie Ty mnie zaniosłeś do hotelu?
-  Mówiłem już, że nie. - oczywiście, że Andreas wiedział, jak Celia trafiła do hotelu, ale nie chciał z nią rozmawiać. Z jednej strony martwił się o nią, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby jego siostra pod wpływem emocji zasnęła na dworze. Z drugiej strony, był na nią wściekły. Przecież kochał ją i chciał dla niej jak najlepiej, a ona nie chciała z nim rozmawiać. - Fannis już idzie, jak chcesz to z nim pogadaj. - zamachnął nartami i ruszył przed siebie, szturchając przy tym siostrę. Celia przecierając ramię, odwróciła się i stanęła przed niskim, przystojnym chłopakiem o blond włosach i charakterystycznych oczach, do których zawsze miała sentyment.
- Słodko się uśmiechasz kiedy śpisz. - przytulił ją i pocałował w policzek. Miała z nim bardzo dobry kontakt. Przyjaźnili się od dłuższego czasu. Jednak często mu się opierała, nie lubiła bliższych kontaktów związanych z pocałunkami, czy dotykiem.
- Jak to się stało? Na prawdę nie mogę sobie przypomnieć, żebym była jakaś zmęczona, żeby zasypiać na ławce.
- Nie wiem dlaczego tam spałaś, ale wracałem akurat z biegów. Wiesz, że lubię biegać późnymi wieczorami. Idę sobie do hotelu, patrzę, a ty siedzisz na ławce z głową na oparciu. Myślałem, że myślisz o czymś, więc podszedłem do Ciebie, usiadłem obok. Chciałem się z Tobą przywitać, bo nie widzieliśmy się chyba od miesiąca. Zaśmiałem się i spytałem, czy naprawdę nie wyczułaś mojej obecności. Nie odzywałaś się, więc wziąłem Cię na ręce, i zaniosłem do swojego pokoju. Na szczęście ciepło się ubrałaś, bo nie byłaś zmarznięta. Położyłem Cię na łóżku i poszedłem powiedzieć Andreasowi, że jesteś u mnie, ale on już spał, więc nie chciałem mu przeszkadzać. Gdybym wiedział, że rano będzie się na mnie wyżywał, to bym go wtedy obudził - zmarszczył czoło. Celia przejęła się. Skoro Fannemel poszedł wtedy do jej brata, to znaczy, że nie mieszkali razem w pokoju.
- Więc z kim ty dzielisz pokój?
- Z Tomem. - odparł śmiało.
- Spałam z Hilde czy z Tobą? - zmieszanie na jej twarzy dawało o sobie znać.
- Przestań - prychnął - Nie pozwoliłbym sobie, jesteś moją przyjaciółką, ale też siostrą mojego dobrego kumpla z kadry. Hilde się pchał, ale mógł pomarzyć. - odetchnęła z ulgą.
- W takim razie, gdzie ty spałeś?
- Jeśli rozejrzałabyś się dokładnie, to zobaczyłabyś, ze w pokoju Toma jest kanapa. Może nie tak wygodna jak to duże łóżko, ale nie narzekałem. - uśmiechnął się szeroko.
- Co Ci Andreas rano gadał? - zasypywała go pytaniami.
- Że jesteś jego siostrą, że nie powinienem. Nie wiem o co mu chodziło. Mówiłem mu, że spałem na kanapie, Hilde nawet go uspokajał, bo coś mu odbiło.
- Może dlatego, że się z nim wczoraj pokłóciłam. - Celia krzyczała na samą siebie w środku. Zaczęła temat nie potrzebnie, a Fannemel nie lubił rezygnować i odpuszczać.
- Co się stało? - spytał zmartwiony.
- Nie chce o tym rozmawiać.
- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Wiem, ale nie chcę o tym rozmawiać. - powtórzyła się.
- Ale...
- Daj spokój, powiedziałam nie chcę, więc nie pytaj więcej!
- W porządku, nie będę naciskać. Jednak pamiętaj, że zawsze Cię wysłucham, jak będziesz potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie się zgłosić.
- A jeśli potrzebuję się rozerwać? Mam już dość wszystkiego, nawet Andreas nie chce ze mną rozmawiać.
- Też się polecam, nie powiem. - szczerzył swoje białe, lśniące zęby. - Mamy cały dzień wolny.
- Tak, wiem, Andreas mi wczoraj wspominał. Miałam z nim spędzić ten dzień, nie ukrywam, ale myślę, że nic z tego nie będzie.
- Też tak myślę, spójrz. - Anders złapał ją za rękę i obrócił delikatnie w drugą stronę. Stjernen stał przytulony do swojej dziewczyny. Rozbierał ją wzrokiem, można by przysiąc. Celia patrzyła na nich smutnym wzrokiem. Nie było jej do śmiechu ani trochę. Dalej czuła, że ma 7 lat i może teraz do niego podbiec i się przytulić, jak wcześniej. Jednak nie mogła. Czuła, że jest daleko, mimo tego, że stał parę metrów dalej. Czuła to już od dawna. W końcu Andreas miał ostatnie tygodnie wolne. Mógł być wtedy w domu, z nią. Mogli rozmawiać o wszystkim. Mogła mu opowiedzieć o problemach. A on? Zabawiał się z tą dziewczyną... Przecież jeszcze wczoraj Celia miała go przy sobie, tak jak dawniej. Musiała wszystko popsuć? A może to on zachowywał się niestosownie? Widocznie nie dojrzała jeszcze do tego, że nie zawsze będą razem.
- Celia, nie mam pojęcia co ci powiedzieć. - Fannemel zareagował natychmiast, gdy zobaczył, że jego przyjaciółka momentalnie usiadła i schowała twarz w dłoniach. - Jest Twoim bratem, ale jest też jednocześnie chłopakiem dla niej, musisz to zrozumieć.
- Ja to wiem Anders. Po prostu mam ostatnio za dużo problemów i nie umiem zrozumieć tego, że mój Andreas, mój, może być też kogoś innego. Wczoraj powiedział mi, że nie wyobraża sobie mnie z jakimś chłopakiem, że chciałby, żebym była tylko jego. A ja właśnie czuję, że go tracę. Tylko nie wiem czy z jego winy, czy ze swojej. Powinnam mu to powiedzieć, nawiązać do tematu tej dziewczyny, ale wątpię czy byłby zadowolony.
- Myślę, że mimo wszystko - Anders przytulił Celię i położył swoją dłoń na jej nodze - będzie Cię zawsze kochał. Tak jak ty kochasz jego...
- Fannemel! - męski głos, wytrącił ich z rozmowy - Na romanse będzie czas później, chyba się nieco zasiedziałeś, niedługo startujesz! - Bardal machał z daleka, pośpieszając Fannemela. 
- Cholera - przeklinał pod nosem - Przysięgam Ci, że dokończymy tę rozmowę później, muszę lecieć. Trzymaj kciuki, może drugi trening też wygram. - zarzucił narty na barki i śpiesznie pomaszerował do Bardala.
Celia wstała i wyprostowała się. Uśmiechnęła się do siebie, dziękując za tak dobrego przyjaciela. Nie powiedział jej dużo, nie próbował namawiać jej na rozmowę z Andreasem. Jednak samą swoją obecnością, sprawiał, że czuła się bezpieczna. W końcu, zbierając wszystkie myśli do kupy, stwierdziła, że nie może ciągle się załamywać. Przecież kiedyś była śmiała, pewna siebie, otwarta i energiczna. Zdecydowała, że podejdzie do brata i zamieni z nim parę słów. 
- Posłuchaj - Celia stanęła pomiędzy nim, a jego dziewczyną - Nie mam ochoty się z Tobą sprzeczać. Nie powinna pierwsza się odzywać, bo to Ty wczoraj odszedłeś z urażoną dumą, ale nie idzie mi na rękę kłótnia, rozumiesz?
- Jeśli się zdecydowałaś i chcesz ze mną porozmawiać o swoich problemach, to proszę bardzo.
- Nie, nie będę o tym mówić.
- W takim razie, nie mamy o czyn rozmawiać, skoro dalej nie będę mógł nic zrobić. Chodź Elisabeth - zwrócił się do swojej dziewczyny - Marnujemy czas, który można wykorzystać na coś przyjemnego - złapał ją za rękę i wyszli po za teren skoczni, nie przejmując się konsekwencjami i trenerem.
Więc tak to się teraz nazywa? Marnowanie czasu na siostrę, która nie daje sobie rady z własnym życiem...

***

- Pójdziesz do swojego pokoju, zastanowisz się nad tym co zrobić, żeby poprawić swoje zachowanie. Zadzwonisz do pani, która uczy Cię jak zostać prawnikiem i wrócisz tutaj grzeczniejsza. 
- Chyba śnisz - dziewczyna w wieku 16 lat pyskowała do matki, sądząc, że ma racje - Nie będę, żadnym zasranym prawnikiem. Postawiłam na dziennikarstwo już dawno i nie zrezygnuje z tego.
- Wyprowadzisz mnie zaraz z równowagi. Dlaczego nie możesz być taka jak Twój brat?
- To znaczy jaka? 
- Idealna w tym co robisz.
- Będę idealna kiedy będę kochać to co robię, on to kocha i jest idealny. Ja kocham dziennikarstwo i też będę kiedyś w tym idealna.
- Nie masz o czym marzyć.
- Ok, nie interesuje mnie co masz jeszcze do powiedzenia, wychodzę - 16-latka już naciskała klamkę od drzwi, kiedy jej matka pociągnęła ją za włosy do tyłu. Dziewczyna upadła, obijając się o szafkę. Nie przeraziło ją to. Kolejne siniaki na jej ciele nie robiły już na niej wrażenia.
- Nienawidzę Cię! - krzyknęła i uciekła do swojego pokoju, zamykając się na klucz. Sięgnęła po żyletki, które leżały na najwyższe półce. Nie bolało, ani trochę. Ból, który sprawiała jej matka przez całe życie był dużo, dużo gorszy...

***

Znów odpłynęła. Dlaczego tak często pogrążała się w tych cholernych wspomnieniach. Nie ma do czego wracać. Przecież czas najwyższy o tym zapomnieć. Ma już 19 lat, jest pełnoletnia i nie musi tam wracać. Tylko gdzie pójdzie? Andreas mieszka sam, jeszcze sam, ale w każdym momencie może się to zmienić. I nie za sprawą Celii, ale innej, równie ładnej blondynki, poza którą Stjernen świata nie widział. Celia wzdrygnęła się lekko, kiedy poczuła czyjś dotyk na swojej lodowatej dłoni. Uniosła głowę do góry. Spojrzała wprost w idealnie niebieskie tęczówki, które uwodziły ją od dłuższego czasu.
- Długo tutaj siedzę? - spytała pociągając nosem.
- Dosiadłem się jakieś 5 minut temu, to już siedziałaś w tym miejscu.
- Przegapiłam Twój skok, przepraszam.
- Daj spokój, widzę, że słabo się trzymasz.
- To za chwilę. Powiedz mi lepiej jak drugi trening.
- Świetnie, wygrałem - uśmiechnął się.
- Cieszę się, mam nadzieję, że jutro wygrasz zawody.
- A jeśli nie?
- To i tak będziesz dla mnie najlepszy. Chodź, nie będziemy siedzieć tutaj cały dzień, prawda? - pociągnęła go za rękę. 
- Czekaj - zatrzymał się, widząc, że Celia chce pośpiesznie opuścić skocznię. - Masz jakieś konkretne plany? 
- Nie, idziemy na żywioł - zaśmiała się i szli już obok siebie. 
Rozmawiali praktycznie o wszystkim, nie nawiązując do jej problemów. Anders dowiedział się, że Celia tylko raz była w związku, który trwał zaledwie dwa miesiące. Jak się okazało on wcale nie był lepszy. Miał do tej pory tylko trzy dziewczyny, z którymi był max pół roku. Czekał na tą prawdziwą miłość jak to ocenił, ale Celia go wyśmiała, nie wierzyła w takie coś. Andreas bez problemu powiedział jej, że lubił czasami złapać laskę na jedną noc, ale nic poza tym.
- Nie jest to czasami zabawa uczuciami?
- Skoro druga strona oczekuje tego samego ode mnie, czego ja od niej, to raczej nie.
- Nigdy Was nie zrozumiem. Po co Wam to?
- Każdy w pewnym momencie odczuwa potrzeby seksualne. Jest to naturalne, kiedyś też będziesz tego potrzebowała. Nigdy nie podobał Ci się żaden mężczyzna? - pierwszy raz otwarcie rozmawiała z kimś o takich rzeczach. I tą osobą nie był Andreas.
- Podobał, dużo mężczyzn mi się podoba. Gustuję w starszych. 
- Muszę zabrać Cię do klubu po zawodach. Chociaż z drugiej strony nigdy nie wiadomo jacy ludzie tam są, a Ty jesteś młoda i piękna, więc będą się rzucać dwa razy gorzej.
- Myślisz, że szlajanie się po klubach jest dla mnie odpowiednie? 
- Nie wiem, ale jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. Jeśli Ci się nie spodoba, to wyjdziemy od razu. 
- Przyjmę Twoją propozycje, chcę zobaczyć jak wyrywasz laski. - zaśmiała się.
- Niech będzie, ale Ty też masz kogoś wyrwać. - spojrzał na nią.
- To powiem Hilde, żeby poszedł z nami, jego się najłatwiej wyrywa.
- Ej, nie, to jest mój największy rywal i Twój brat w sumie też, znaczy był, kiedyś, bo odkąd związał się z tą dziewczyną, przestał się z nami umawiać na wypady, także on odpada.
- Skoro o nim mowa - rozejrzała się po okolicy i dostrzegła go niedaleko ze swoją blondynką - to chyba właśnie wchodzi z tą laską do naszego domu.
- Jak to?
- No sam zobacz. - wskazała mu ręką w kierunku ładnego domu - Co on robi, jeszcze ostatnio mówił, że nie jest jeszcze gotowy na to, żeby ją przedstawiać rodzicom. Albo... matki nie ma w domu i przyszedł się zabawiać. Bo taty na pewno nie zastanie. Wraca dopiero na święta do domu - uśmiechnęła się na myśl o ojcu. Rozszedł się z jej matką siedem lat temu. Przeprowadził się i pracuje w Niemczech i widziała się z nim tylko w święta, urodziny, wakacje i konkursy Pucharu Świata, które odbywały się w Niemczech. Kochała go bardzo, zawsze miała z nim bardzo dobry kontakt. - Anders, chodź! Muszę wiedzieć co on chce zrobić - pociągnęła Fannisa za rękaw kurtki. Zbliżali się powoli, czekając, aż Andreas wejdzie do domu. Miała racje, matki nie było w domu, skoro Stjernen użył swoich kluczy. Kiedy zniknęli za drzwiami, Celia podbiegła do domu. Fannemel dopasował się do tempa. Podeszli od strony salonu i schowali się za oknem. 
- Będę prze szczęśliwa kiedy ich przyłapiemy - powiedziała, zaglądając przez okno, tak aby nie dać się zauważyć.
- Co ty masz w głowie - Anders śmiał się z niej. Nie sądził, że Celia kiedykolwiek będzie chciała złapać brata na gorącym uczynku, a właściwie to go przerwać.
- Stjernen już chyba gotowy - śmiała się z brata, który stał w samych bokserkach obok kanapy. Jego przyrodzenie dawało o sobie znać. Fannemel dostał ataku śmiechu. Ogarnął się dopiero, kiedy zobaczył Elisabeth w samym staniku i majtkach od kompletu. 
- Wow! - westchnął podekscytowany - Dobra jest.
- Fannemel! - trzasnęła go łokciem w biodro.
- No co, Ty też może podziwiać jego tors.
- To jest mój brat, nie imponuje mi tym. - mówiła z uśmiechem na ustach. - Dobra, chodź. Podeszli do drzwi wejściowych.- Plan jest taki: wchodzimy, obejmujesz mnie, no i wiesz co robić, masz doświadczenie - puściła mu oczko, a on poczuł się zmieszany. Przecież ona chciała, żeby udawali, przed jego najlepszym kumplem, a jej bratem że są parą!
- Andreas mnie zabije. - powiedział - Robię to tylko dlatego, że się przyjaźnimy. 
- Nie pozwolę mu, spokojnie - popatrzyła na niego z troską w oczach i nacisnęła na klamkę - Co za debil, bzyka się z laską w salonie i nawet drzwi wejściowych nie zamyka. - ciężko jej było uwierzyć, że w ciągu kilku godzin jej humor momentalnie się zmienił. Nawet bliski dotyk nie sprawiał jej problemu. Obecność Andersa miała na to najwyraźniej duży wpływ. Weszli do domu, Fannis zamknął za sobą drzwi, uważając, żeby nie zrobić hałasu. Zrzucił z siebie kurtkę i objął Celię w pasie, idąc powoli do przodu. Zatrzymali się przy framudze drzwi do salonu. Fannemel stanął za Celią, cały czas ją obejmując. Andreas i Elisabeth najwyraźniej ich nie zauważyli. Celia chrząknęła głośno. Elisa momentalnie odskoczyła od Andreasa zakrywając się kurtką. Stjernen zakrył się rękoma. Ich miny były bezcenne.
- Spokojnie, nie przeszkadzajcie sobie. My tylko... właściwie to już nas nie ma. - Celia uśmiechnęła się szyderczo, złapała Andersa za rękę i szybko wbiegli na górę po schodach. Usłyszeli za sobą tylko wściekły głos dziewczyny "Mieliśmy być sami". - Genialne to było - weszli do pokoju Celii i zamknęli drzwi. Celia zdjęła kurtkę i buty, rzucając je pod drzwi.
- Myślałem, że będę miał więcej czasu na udawanie, nie powiem, przyjemnie było. - Anders rozgościł się i usiadł na łóżku - Ładny pokój.
- Czy ja wiem - był naprawdę ładny, ale ona źle wspomina wszystko co związane z tym domem. - Najładniejszy to jest widok z okna - odsunęła żaluzję. Ich oczom ukazały się skocznie narciarskie, promieniejące w słońcu. - Jak byłam mała to zawsze siadałam na parapecie i czekałam aż Andreas wróci.
- Dalej jesteś mała. - Wtrącił się Fannemel.
- Nie zapominaj, że Ty do najwyższych też nie należysz. - położyła się, wpychając nogi za plecy Andersa. - Chcę nocować dziś w hotelu. 
- Dlaczego? Przecież tutaj jest lepiej. - położył się obok niej. 
- Mam pewien powód, żeby spać tam, a nie tutaj. Zresztą chcę być blisko Was. Nie pytaj proszę - dodała, kiedy zauważyła, że Fannis już otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
- W porządku. - powiedział bez wahania.
- Będziemy coś robić, czy cały dzień przeleżymy?
- Mi to nie przeszkadza - przyciągnął ją do siebie, przytulając.
- Kochany jesteś. Twoje dziewczyny miały szczęście. 
- Małe jest piękne, pamiętaj - zaśmiał się.
- Skromny to Ty nie jesteś, ani trochę - poczochrała go po włosach. Nagle drzwi otworzyły się, a do pokoju Celii, gwałtownie wpadł Andreas. Stał chwili wryty w ziemię patrząc na siostrę w objęciach Fannemel. Celia podniosła się i usiadła na skraju łóżka. Anders wstał. 
- Pamiętaj - podszedł do Fannemela - Jeśli ją tkniesz lub zrobisz jej krzywdę, cokolwiek, to przysięgam, że nie wyjdziesz z tego cało. - Stjernen dominował, nie tylko wzrostem. Celia przestraszyła się. Andreas był dziwnie groźny? Dlaczego tak reagował?
- Andreas, spokojnie - podeszła do niego i złapała go za ramię. - Nic nas nie łączy, to był żart.
- Próbujesz mi wmówić, że nic Cię nie łączy z Fannemelem, dając mi przed chwilą do zrozumienia, że jesteście razem, tak? Przytulacie się na łóżku, chodzicie za rękę, daruj Sobie.
- Stary, zluzuj trochę. Chcieliśmy Was przyłapać i się trochę pośmiać. Przyjaźnimy się, nic poza tym. Ta Twoja laska chyba Ci miesza w głowie. Ostatnio zachowujesz się, jakbym Ci coś zrobił. O co Ci chodzi?
- Zajmij się swoim życiem, a nie czepiasz się mojej laski. - wyszedł, trzaskając drzwiami.



Startuję z pierwszym rozdziałem, który na pewno jest słaby. Coś mi ostatnio kompletnie nie wychodzi :( Aczkolwiek jeśli Wam się spodoba to proszę, skomentujcie, bo każdy komentarz pod rozdziałem bardzo mnie motywuje. Niedługo historia zacznie nabierać tempa, mam nadzieję :)

28.03.2015

#0

Zimową nocą Lillerhammer było najpiękniejsze, zwłaszcza dla ludzi, którzy kochają zimę. Puszysty śnieg spadał powoli na ziemię, dodając jeszcze większego uroku temu miastu. W oddali, skocznia narciarska połyskiwała od kolorów. Jednak tym razem, te wszystkie widoki nie wywoływały u niej uśmiechu. Dziewczyna o skandynawskiej urodzie, pięknych, długich, blond włosach i jasnoniebieskich oczach, siedziała na ławce, ukrywając twarz w dłoniach. Płakała, znów. Ostatnio nawet można powiedzieć, że płakanie był jej rutyną w ciągu dnia. Nie wiedziała co się z nią stało. Od zawsze rozpamiętywała złe wspomnienia, jednak każdy nowy problem, połączony ze starymi problemami jest dobry do ucieczki. Nigdy z nikim nie rozmawiała otwarcie o swoich problemach, mimo tego, że miała dużo znajomych i najlepszego brata na świecie. Była przewrażliwiona co do zaufania ludziom. Ufała tylko bratu, z którym bała się rozmawiać o tym wszystkim. Zastanawiała się, dlaczego w przeciągu 19 lat musiała tyle przeżyć.
- Przeziębisz się - jej brat usiadł obok niej na ławce. - Czapki nie założyłaś - kochała go za to. Zawsze się o nią troszczył i martwił. Nigdy nie zostawił jej w potrzebie. A ona? Czuła się źle, że nawet przed nim musiała się ukrywać. - Nie chcesz iść może ze mną do hotelu?
- Ty chodź ze mną do domu.
- Wiesz, że nie mogę, jestem na zawodach. Nie chcę Cię tu zostawić, więc chodź ze mną. - włożył jej czapkę na głowę.
- Skąd wiedziałeś, że tutaj będę?
- Celia, nie przesadzaj, znam Cię 19 lat, jeśli coś się dzieje to albo jesteś pod skocznią, albo tutaj. - spojrzała mu w oczy. Miał takie same jak ona. Właściwie to było ich jedyna cecha wspólna. Nie wyglądali jak rodzeństwo. Kompletnie się od siebie różnili. - Stało się coś nowego, czy znów myślisz o wszystkim?  - zastanawiała się co powiedzieć. Po raz kolejny stchórzyła przed ukochanym bratem.

***

- Nigdy nie będziesz taka, jaka chciałabym, żebyś była! - Kobieta miała na oko 35 lat. Krzyczała na małe dziecko siedzące na schodach. Sytuacja była niezręczna. Dziewczynka, która od pół godziny nie umiała wydusić z siebie żadnego słowa, po raz kolejny zwymiotowała. Nie zdążyła się nawet podnieść, żeby pójść do toalety. Wymiociny spłynęły na ostatni stopień schodów. - Jesteś odrażającym bachorem! Nie wiem jak mogłam urodzić takie nieudolne dziecko! Nie osiągniesz nic w swoim, życiu. Kiedyś będziesz płakała i prosiła mnie o pomoc, ale Tobie nie da się już pomóc! - matka zaczęła na nią krzyczeć. Zapewne mówiła to wszystko w emocjach, chociaż ciężko było w to uwierzyć. Mała bardzo się zestresowała. Nie zauważyła nawet, że ubrudziła swoją ulubioną spódniczkę. Wstała szybko i pobiegła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Położyła się na łóżku, wycierając buzię w poduszkę. Przytuliła swojego ulubionego misia i zaczęła płakać.
- Andreas, proszę wracaj szybko - dziewczynka podeszła do okna i wspięła się na szeroki parapet. Usiadła na nim obserwując w oddali dużą skocznię narciarską. - Mamusia ma dzisiaj zły humor.  Nie chcę, żeby na mnie krzyczała.

***

- Celia!? Proszę Cię uspokój się. - dziewczyna przytulała mocno swojego brata. - Nie płacz słyszysz. Nie możesz ciągle płakać, przecież kiedyś zwariujesz przez to.
- Nie płaczę często. - Próbowała dać mu do zrozumienia, żeby przestał się o nią martwić.
- Płaczesz, prawie ciągle.
- Nie możesz mieć takiej pewności, skoro częściej Cię nie ma w domu niż jesteś. - odsunęła się od niego, wstała i ruszyła przed siebie. Andreas szedł za nią, starając się nie podchodzić za blisko. Właściwie to Celia miała rację, przecież co on mógł wiedzieć o ostatnich miesiącach? Letnie Grand Prix, zgrupowania w ciepłych krajach, przygotowania do nowego sezonu, w końcu jego początek. Jednak z drugiej strony nie mogła mieć mu tego za złe. To był jego zawód i pasja zarazem. Do tego wszystkiego doszedł problem w postaci nowej dziewczyny Andreasa, do której Celia nie mogła się przekonać od samego początku. - Jakie jutro plany macie? Nawet nie zdążyłam się zapoznać z tym co mi dałeś. - Andreas wiedział dobrze, że Celia pierwsza się do niego odezwie, zmieniając kompletnie temat. Nie lubiła spędzać z nim czasu w milczeniu.
- Treningi mamy o 10. Potem dopiero wieczorem o 20 kwalifikacje są.
- Przyjdziesz do mnie?
- Jak na razie, to Ty przyszłaś do mnie - uśmiechnął się i kiwną głową w stronę hotelu w którym mieszkali skoczkowie.
- Nie idźmy tam jeszcze. - Celia złapała brata za rękę i pociągnęła go do najbliższej ławki.
- Chcesz o czymś porozmawiać?
- Chcę pobyć z Tobą sama. Ostatnio mamy dla siebie mniej czasu.
- Wiesz co? - spojrzał na nią, zmieniając temat - Nie umiem sobie wyobrazić Ciebie z jakimś chłopakiem. - zaśmiał się.
- Dlaczego? - myślała o tym w drugą stronę. Przecież to ona nie mogła znieść obecności jego dziewczyny.
- No bo Ty zawsze byłaś moja, zawsze. Byłaś siostrą i przyjaciółką w jednym. Byłaś taką nadzieją, zawsze mnie wspierałaś w tym co robię. Miałaś tyle energii jak byłaś mała. Skakałaś ze mną, ze schodów, z wyższych krawężników, z trybun, markując telemark.
- A teraz? Teraz już tak nie jest? - zdziwiła się.
- Jest, tylko teraz czuję, że dorastasz, że się zmieniasz. Stałaś się bardzo skryta ostatnimi czasy. Nie mam pojęcia jak do Ciebie dotrzeć, nie wiem jak Ci pomóc.
- Kiedyś - westchnęła głęboko - kiedyś na pewno dam Ci sobie pomóc. Przysięgam Ci.
- Jak, skoro trzymasz mnie na dystans? Kiedyś tak nie było.
- Andreas, posłuchaj. Mam problemy ze sobą...
- ... kiedyś przechodziliśmy razem przez nasze problemy.
- Przejdziemy przez nie razem, ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na to gotowa.
- Jesteś moją siostrą, przecież mi ufasz.
- Nie mogę. To jest bardziej skomplikowane, Stjernen. - powiedziała z naciskiem na nazwisko, z nadzieją, że w końcu przestanie zadawać pytania. Dobrze wiedziała, że nie lubi, jak tak się do niego mówi w domu, wśród rodziny. Tutaj mógł być Andreasem, bo na treningach i zawodach koledzy zwykli zwracać się do niego po nazwisku.
- W takim raz, radź sobie sama, skoro jesteś mądrzejsza - wstał i poszedł do hotelu. - Stjernen! - krzyknął, dorzucając wściekle.
Co w niego wstąpiło? Dlaczego tak zareagował? Przecież obraził się tak naprawdę o kompletną bzdurę! A może Celia zasługiwała na to cierpienie, skoro nawet on zachowywał się inaczej niż zawsze. Może to była tylko jej wina?  Zawsze zarzucała wszystko innym, a może ona po prostu miała tą tendencje, że ludzie byli oschli w stosunku do niej. Głupia jesteś Stjernen, głupia! Przekonywała własne myśli...



Cześć! Ruszam z kolejnym opowiadaniem, tym razem w innej tematyce. Wszystko jest wymyślone, pisałam co mi siedziało w głowie. Nawet Stjernen nie mieszka w Trondheim, tylko w Lille, także chyba nic nie jest zgodne z treścią. Fajerwerków nie ma. Kiedy pisałam to w listopadzie, myślałam, że wyjdzie dużo lepiej. Serio wyglądało ładnie i w ogóle, teraz mam coraz mniej przekonania. No ale nic. Komentujcie i sami oceńcie.